Chciałbym nauczyć się opisywać miasta – myślę sobie w lotniskowym autobusie w Helsinkach – tak jak Mikołajewski. Szkoda, że nie mam dwudziestu lat, żeby marzyć i się poprawić.
Nie widziałem w Syrakuzach dwóch miejsc: kościoła z obrazem Caravaggia i starej podziemnej studzienki w dawnym getcie, której źródło sięga sadzawki Aretuzy. To nimi zachwyca się Mikołajewski w swoim szkicu.
Zresztą Syrakuzami nie jest trudno się zachwycić. Przeglądam stare notatki z tej strony i dochodzę do wniosku, że może, nawet, nieco umiem o nich pisać:
Jesteśmy w pępku. Tu na żółtej Ortygii, na najpiękniejszym placu katedralnym, który Dziecko wybrało – nie bez naszej premedytacji – na swój plac zabaw (pisałem w 2017 r.)
W srebrnym rynsztunku czuwa czternastoletnia Łucja, wielka nieobecna. Ciało ukradli Wenecjanie, więc pokazują jej pusty grób. Tylko pozostała lewa ręka Łucji wisi opiekuńczo nad miastem. (…) – Czuwa – mówią wszyscy. Wtedy właśnie, tuż po dwudziestej, zjawia się czternastoletnia Łucja i zamawia owoce morza (a to w 2013 r.)