
Nie kupujemy astrów, nie będziemy przybliżać jesieni – mówi rano na hali A. zaklinając pory roku. Jesieni dzisiaj nie ma. Licznik w samochodzie najpierw pokazuje osiemnaście, a po godzinie – dwadzieścia dziewięć.
Wystawa „Rodin/Dunikowski. Kobieta w polu widzenia” w Królikarni zestawia obok siebie kilka raczej drugorzędnych dzieł Francuza z imponującymi rzeźbami Dunikowskiego (the best of – jak sądzę). Powiedzmy to szczerze: przy nich Rodin wypada blado. To, co jest odkrywcze to jego akty akwarelą (warto im poświęcić więcej czasu, choć my, tańcząc z Dzieckiem, biegliśmy ku słońcu).
Zatrzymaliśmy się dopiero w sali z autoportretami. Wszystko się ze sobą łączy tego lata w tej kolorowej rzeźbie: Dionizos, o którym teraz czytam; papuaskie bóstwa mórz południowych (tego roku wszyscy płyną na Papuę); Król Lasu Frazera (27.08.2016).