(Zofia Rydet, Zapis socjologiczny 1978-1990, zr_01_006_13 © 2068/12/31 Zofia Augustyńska-Martyniak; zdjęcie dostępne na licencji CC BY-NC-ND 3.0 PL, źródło: http://zofiarydet.com)
Mówi A.: w dzisiejszych czasach pełno jest zdjęć, a tu, tu może niektórzy mieli pierwszą fotografię w życiu. Przypominam sobie, K. lepiej by to pamiętała, jak pewnego razu nocowaliśmy w jakimś biednym domu w Bieszczadach czy Beskidzie Niskim. Zaczynało się nowe tysiąclecie i wrzesień był deszczowy, taki jak ten październikowy listopad teraz. I K. zrobiła tej rodzinie zdjęcie. Jak oni się z niego cieszyli, jak stroili, żeby dobrze wypaść, pozostać na zawsze. To był jeden z ostatnich chyba, nasz własny, „zapis socjologiczny”. Nigdy wcześniej ani nigdy później, nie widziałem, żeby fotografia miała aż takie znaczenie. A teraz, teraz to już zupełna jej dewaluacja.
Te kilka tysięcy odbitek Zofii Rydet, obecnie umieszczonych w cyfrowym archiwum, to dzieło wciąż niedoceniane. Ten fantastyczny zbiór portretów ludzi i domów, uchwycony pod koniec tamtej niecyfrowej epoki. Można bawić się godzinami w wyszukiwanie szczegółów, grymasów, porównywanie miejsc. Staruszka z aparatem chodząca od domu do domu zrobiła dla polskiej nauki więcej niż zastępy profesorów rozmyślających nad teoriami życia społecznego, społecznej transformacji, tudzież estetyki stosowanej. Wdzięczny jestem studiom na etnografii, że mogłem ją odkryć już z dziesięć lat temu.
Za wielkimi oknami pada nieprzyjemny deszcz. M. wyszukuje na fotografiach jeleni i sójek. Pcham śpiący wózek po lastryku (18.10.2015).
1 Comment