(Siedzę nad kawą w Galerii Mokotów. Udaję, że czytam a naprawdę podglądam ludzi w ich ekosystemie. Nie mam ochoty. Przepraszam, miała być recenzja.)
W „Dwóch słonecznych dniach” w którymś momencie pada fraza the waste land. W napisach oddano ją jako „pustkowie”, ale samo nasuwa się „ziemia jałowa”. Nie jako miejsce, ale jako stan głównych bohaterów.
Kiedy czujesz, że dotychczasowe formy, rytuały, słowa pozostają wypatroszone. Jak moje teraz. To wcale nie musi być najokrutniejszy kwiecień, ani listopad (jakby stwierdził R.), wystarczy nam październik.
(3,0/4,5)