Sztuka Demirskiego to opowieść o upiorach, które zalęgły się w duszach mieszkańców priwislinskiego kraju. Nawet, gdy w jej trakcie śmiejemy się, to w istocie – śmiejemy się z siebie. Upiory niby śpią, ale potrafią nagle obudzić się tak jak teraz, z okazji wydania książki „Strach”. W swej istocie, opowieść jest historią ludzkich dramatów. Wpatrujemy się w nie: opowieść dresiarza zabitego przez policję (który szedł na „ch…nalia” a trafił na własne Monte Cassino; łzy w jego oczach chyba najdłużej pozostają w pamięci), chłopca, który wybrał sznur, gdy rodzice wyemigrowali za chlebem; małoletniej gwiazdki żyjącej w sztucznym świecie szpanu; Niemca, który wzbudza żal (zabito go dla aparatu fotograficznego) i obrzydzenie zarazem (jest połączeniem seksturysty z miłośnikiem NPD), staruszki, która całe życie żyje z widmem zabitej przez nią przyjaciółki z baraku, wreszcie generała Wojciecha J. i arcybiskupa Juliusza P. (jakie to aktualne się porobiło!). Spektakl balansuje pomiędzy kabaretem a reportażem. Stoją nam oni przed oczami i patrzymy na nich raczej z politowaniem i współczuciem niż odrazą. Ale gdy zgodnym chórem intonują żałobną pieśń, czujemy coś więcej: że nasz los też jest wspólny.
(P. Demirski, Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł, Teatr z Wałbrzycha, 7.04.2008)