księgarnia 29/23

Andrzej Wróblewski, Rozstrzelanie I (Rozstrzeliwanie zakładników), 1949, Muzeum Okręgowe w Toruniu

Paweł M. Mrowiński, Egzekucje publiczne w okupowanej Warszawie. Ujęcie performatywne, Instytut Pileckiego 2022:

Tak jak pamięć o odzyskaniu niepodległości w 1918 r. przyćmiła pamięć o masowej śmierci po przeciwnych stronach okopów Wielkiej Wojny, tak pamięć Powstania Warszawskiego wyparła pamięć o wcześniejszych egzekucjach zarówno tych potajemnych, jak i publicznych, o których opowiada książka Mrowińskiego. Przykład pierwszy z brzegu: oglądając kilkanaście lat temu ginące – wraz z wolskimi ostańcami – podwórkowe kapliczki, wciąż dowiadywałem się, że pojawiły się w trakcie Powstania Warszawskiego. Nic, że dokumentacja fotograficzna powstańczych cmentarzy dość wyraźnie pokazywała, że kapliczki nie były improwizowanymi w trakcie walk miejscami kultu, tylko czymś wrośniętym już w tkankę miasta:

Początek tego zjawiska – pisze Mrowiński – przypada na lato 1943 roku (…) 21 lipca 1943 r. L. Landau zanotował: (…) „ciekawy objaw swoistej manii religijnej” (s. 195)

Książka Mrowińskiego przywraca pamięć i nadaje jej wymiar topograficzny. Oczywiście pojawia się pytanie – zważywszy na wydawcę – o dzisiejszy kontekst „konkurencyjnych” pamięci. Miejscem szczególnym staje się Getto: jesienią 1943 r. stanowiące z jednej strony masowe cmentarzysko, z drugiej – o czym opowiada wystawa „Wokół nas morze ognia” – kryjówkę ostatnich pozostających przy życiu mieszkańców, wyłapywanych i zabijanych przez Niemców. Obszar getta celowo zostaje wybrany na miejsce egzekucji Polaków, przy czym autor skłania się ku tezie o istnieniu na jego terenie infrastruktury eksterminacyjnej, takiej jak krematoria. Dotychczas twierdzenia o masowej zagładzie Polaków w KL Warschau pojawiały się zwykle w kontekście umniejszania czy też relatywizowania Szoah. Problem jak czcić pamięć o pomordowanych w Dzielnicy Północnej w sposób szanujący męczeństwa obu narodów, i równocześnie uwzględniający zróżnicowanie i nieporównywalność ich losów, pozostaje nierozstrzygnięty.

Innym kontekstem dla odczytywania „Egzekucji publicznych” jest tocząca się wojna w Ukrainie. Schematy myślowe wywoływane przez terror okazują się identyczne. Dwoma, dla mnie szczególnie charakterystycznymi, są przyzwyczajenie i wściekłość.

Do 2022 r. wydawało nam się, że wojna jest stanem nadzwyczajnym, uniemożliwiającym życie codzienne. Rzeczywiście taki był pierwszy etap agresji z masowym uchodźstwem, paraliżującym lękiem i swego rodzaju poczuciem nierealności wydarzeń. Po kilku miesiącach jednak strach i niepewność zostały oswojone, stały się częścią codzienności, czego dowodem są ukraińskie relacje i rolki na instagramie. Wojna staje się elementem realnego, a ryzyko śmierci w jej wyniku zaczyna być ryzykiem branym pod uwagę podobnie jak w wypadku drogowym. Dla postronnego obserwatora, takiego jak w tych „Dziennikach”, wojna też zdaje się opatrzyć. Po czterech miesiącach walk zapisywałem: syndrom nieświeżej wojny.

Analiza Mrowińskiego analogiczne zjawisko opisuje w czasie niemieckiej okupacji. Trwają łapanki i egzekucje, nikt nie jest pewny, czy wróci żywy do domu, ale po pierwszym szoku, codzienność ulega nowej stabilizacji. Pomimo strachu (…) życie toczyło się dalej (s. 191). Dopiero teraz zrozumiałem w pełni Miloszową „Piosenkę o końcu świata”: owszem można umrzeć w każdej chwili, ale t r z e b a podwiązać pomidory.

Wściekłość poszukuje wyjaśnień dokonywanych zbrodni, pojawia się od razu, w momencie, gdy przemoc wydaje się jeszcze nierzeczywista. Dlaczego dochodzi do przemocy? Najprostszym proponowanym rozwiązaniem staje się barbaryzacja agresora. Cały naród okazuje się narodem dzikim. W przypadku wojny w Ukrainie, Polacy z miną znawców Wschodu prowadzą rozważania o cywilizacji turańskiej, genetycznym uwarunkowaniu zbrodni albo o przepaści dzielącej kulturę europejską i rosyjską. Symbolicznie ruguje się z filharmonii Czajkowskiego.

Te same próby podejmowano – opisuje Mrowiński – wobec, zgodnie z ówczesną pisownią, niemców. O ile, zresztą, trudniej było zrozumieć zbrodnie popełniane przez naród Bacha, Kanta i Goethego.

Błąd tkwi w samym rozumowaniu: idei predestynacji narodów do zbrodni, która pomaga poradzić sobie z sytuacją, ale niczego nie wyjaśnia. Po doświadczeniach XX wieku, dość jasno dostrzegamy, że w określonych warunkach, pod określonym przywództwem i pod wpływem określonej propagandy, każdy naród może pójść drogą nazistowskich Niemiec i putinowskiej Rosji.

Wściekłość wyobraża sobie również przyszłą zemstę. Oczekiwali jej warszawiacy w czasie okupacji a my dziś rysujemy – całkiem serio – fantastyczne scenariusze rozpadu Rosji. Tymczasem należy dostrzec, zapisuję na marginesie Mrowińskiego, że po wojnie kluczową potrzebą staje się normalność. Nie da się przez dziesięciolecia żyć samą wściekłością (choć niewątpliwie da się ją wskrzesić z uśpienia, co czynią, dla własnych celów, niektóre rządy).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s