
Piotr Tarczyński, Rozkład. O niedemokracji w Ameryce, Znak 2023:
American Horror Story – zanotowałem sobie przy lekturze rozdziału „Wycieczka na Kapitol”, opowiadającego o insurekcji 6 stycznia. Oglądaliśmy ją na monitorach nie do końca chyba zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Tarczyński dokonuje dokładnej rekonstrukcji zdarzeń, dzięki czemu uświadamiamy sobie ich grozę.
(Przypominam też sobie, że w polskim grajdołku, podobnie jak w jądrze Partii Republikańskiej, długo zwlekaliśmy z uznaniem porażki Trumpa. Jeden z macherów polityki zagranicznej partii, Pan Vel, proponował doktrynę, że albo Trump albo nic. Kiedy prezydent pojechał do Stanów, do wywiadu wybrał sobie jednego z najbardziej zaangażowanych republikańskich propagandzistów, dzięki czemu mógł się poczuć jak w programie pierwszym partyjnej telewizji).
Jak widzicie czytanie o Ameryce, ciągle znosi mnie w kierunku Polski. Za „Rozkładem” stoi wielka wiedza autora, ale też jego biegłość w posługiwaniu się tekstami pop-kultury. Szczegółowa analiza nie jest szczelnie zamknięta w specjalistycznym żargonie, o nie, wręcz przeciwnie, „Rozkład” czyta się jak zbiór opowiadań. Wróżę mu zresztą wysoką przekładalność i wydania w innych krajach.
Moje przemyślenia są oczywiście mocno prowincjonalne. Pierwsza refleksja, która mi się nasuwa to niechybne podobieństwo Stanów Zjednoczonych do Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Ta analogia pojawia się na stronach książki, zwłaszcza, gdy autor analizuje mechanizm filibustera stanowiący odpowiednik sarmackiego liberum veto. Zresztą tak jak obrona pańszczyzny stanowiła idee fixe polskiej szlachty, tak przez większą część amerykańskiej historii kluczowym pozostawało zabezpieczenie niewolniczych (a potem postniewolnicznych) interesów Południa. Oczywiście, nieco naciągane, porównywanie USA i przedrozbiorowej Polski rysuje dość czarny scenariusz przyszłości, do zrealizowania w niekorzystnej sytuacji międzynarodowej (o włos! – chciałoby się rzec, przypominając wypowiedzi faworyta partii rządzącej na temat wojny w Ukrainie).
Jeszcze wyraźniejszą analogię odczytuję między polityką republikańską a polityką obecnej władzy. Łączy je ta sama amoralność, współistniejąca z głoszeniem obrony tożsamości, zasadniczych wartości i tradycji ojców niepodległości. Naśladownictwo Republikanów w sposobie prowadzenia wojen kulturowych, używania odwrotnego języka, czy wreszcie (przypomnijmy ostatnią zmianę Kodeksu Wyborczego) w ograniczaniu wyborów z uwagi na własne interesy jest uderzające. Świat według wyborcy Partii z Pobożna i według wyborcy Republikanów z jednego z hrabstw Alabamy wygląda bardzo podobnie (podobna jest też miłość do Trumpa, nawet w rok po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Bidena w Pobożnie pogardliwie określa się Biedakiem). Ta zaskakująca zbieżność może być przyczynkiem do badań porównawczych nad prawicową umysłowością.
Gorzej, że analogiczna wydaje się również sytuacja Demokratów i polskiej opozycji, pogrążonych w daremnych żalach, wewnętrznych rozrachunkach i niepotrafiących podjąć zasadniczych decyzji w obawie przed (własnym?) radykalizmem. Zawsze znajdzie się też senator Manchin albo senator Libicki, który, w imię „wartości” koniec końców stanie po stronie przeciwnej. Zarówno w Stanach, jak i Polsce, poziom mobilizacji wyborców Demokratycznych /demokratycznych jest niższy niż drugiej strony.
Po trzecie, książka Tarczyńskiego udowadnia pewien truizm. Polacy nie rozumieją Stanów Zjednoczonych. Przeciętna wizja Ameryki nie różni się wiele od tej, którą podzielali migranci pod pokładami transatlantyków, płynący tam, gdzie dobry Cesarz Ameryki miał ich bezinteresownie przygarnąć w swoim państwie. Gorzej, że w dyskursie publicznym i polityce, Stany również są postrzegane na sposób mityczny, łączący bezkrytyczne uwielbienie z niepohamowaną uniżonością (w szerokiej koalicji, od George W. Bush bardzo kocha Polskę i więzień CIA po Fort Trump). Właściwie dopiero za rządów Partii, stosunek do USA włączony został do repertuaru wojny prawicy z resztą świata (a Biden jako pierwszy prezydent spotkał się z tak chłodną reakcją polskich miłośników szemranego biznesmena przekupującego prostytutki obranego także przez polską prawicę jako figura męża stanu).
Biorąc to wszystko pod uwagę, należałoby uczynić „Rozkład” obowiązkową lekturą publicystów, dziennikarzy, posłów, dyplomatów oraz wszelkich zastępów specjalistów od polskiej racji stanu. (W Światowym Dniu Książki, szczerze powątpiewam, czy zechcą poczytać).