księgarnia 22/23

Wojciech Witczyk, Chorzów, koksownia Huty Królewskiej, 12.02.2002, z książki „Czarno-biały Śląsk”, 2004, źródło: fototapeta. art.pl

Anouk Herman, Nigdy nie będziesz szło samo, WAB 2023:

Niby się to wiedziało, ale jednak poczuło się dziwnie: jestem już tak stary, że do współczesnej prozy potrzebuję przypisów. Może zresztą uświadomiła mi to M., gdy podzieliłem się z nią swoimi wątpliwościami, co do wysyłania wiadomości audio zamiast tekstowych, ona to stwierdziła a ja na niby poczułem się dotknięty. Tak, jestem tak stary, że proza Anouk Herman opisuje dla mnie realia dosyć egzotyczne.

Na przykład, w takim urzędzie obracam się w świecie na tyle konserwatywnym, że wierzy się tam w trwałość konceptu tożsamości narodowej czy religijnej (ja oczywiście nie wierzę). Tymczasem proza Herman to zapis rewolucji w rozumieniu własnej tożsamości – samookreślaniu swojej seksualności i płci. Tożsamość – jak chciał Bauman – okazuje się płynna. O tożsamości narodowej (którą rozmaici drogo opłacani specjaliści pragną pielęgnować) nawet się nie wspomina (bo czy jest ona w jakikolwiek sposób istotna dla bohaterów?) Przepaść międzypokoleniowa ma głębokość Rowu Mariańskiego. Od razu zaznaczę, że sam do końca nie jestem przekonany o takiej płynności, w jaką wierzą bohaterowie książki (ale jak ustaliliśmy powyżej, jestem już stary). Skłaniam się raczej do tezy o wykorzystywaniu tożsamości do buntu wobec zastanego porządku świata.

Po raz pierwszy tak otwarcie, wprowadzona zostaje do języka literackiego forma neutrum i – mimo początkowej szorstkości – szybko znajduje miejsce w gramatyce użytkowej. Niestety o ile z formami czasownikowymi wszystko jest w porządku, o tyle rzeczownikowe (np. pisarzę) podświadomie infantylizują. Niemniej bez wprowadzenia neutrum do literatury, nie da się stworzyć uzusu.

Debiutancka powieść napisana jest bardzo sprawnie. Bohaterowie są charakteryzowani z sympatią a w tle majaczy dość ponura konurbacja. „Nigdy nie będziesz szło samo” czytam w porannym pociągu przez Sosnowiec, Katowice, Gliwice, jest smętnie i szaro, i od razu zaczynam odczuwać, że książka pasuje tu doskonale. Właściwie tylko ostatnie rozdziały przynoszą pewne rozczarowanie, ale głównie z powodu nadmiernej dydaktyki, która źle wpływa na prozę.

Pomyślałem od razu o tym, że książka Anouk Herman byłaby dobrą lekturą w liceum (od razu pożyczyłem ją zresztą licealistce): opowiastka o zwyczajnym życiu dzisiaj zamiast poważnych dywagacji o nieszczęściach dziewiętnastowiecznych sierot. Zresztą dla dorosłych, tak starych albo i starszych ode mnie, powieść Herman jest niczym odkrycie nowej nienazwanej wyspy (na której od jakiegoś czasu zamieszkują własne dzieci).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s