
Mário-Henrique Leiria, Opowiadania przy ginie z tonikiem, tłum. pod red. Wojciecha Charchalisa, Lokator 2023:
Wszystkie reżimy autorytarne są do siebie podobne, choć każdy jest autorytarny na swój sposób. Może dlatego łatwo odczuć bliskość niektórych drobnych opowiadań, które wcale nie musiały się zdarzyć w Portugalii, bo mogły też tu.
Przecież „Karierowiczostwo” opowiada nie o jakimś tam komendancie głównym policji, ale o tym naszym z granatnikiem w łazience, albo o szefie największego koncernu naftowego, dawniej drobnym oszuście w rodzinnej firmie, albo… albo… Bardzo długa lista postaci pasujących do fabuły.
Z kolei „Przerwa” w sposób zwięzły omija lata badań specjalnych komisji, stawiając śmiałe tezy o katastrofie lotniczej, z której my wszyscy, przynajmniej dziesiątego, jak się przedrzemy przez zastępy policjantów i wzniesione płoty.
„Przemówienie” mogłoby zostać wygłoszone przez któregokolwiek funkcjonariusza na Placu Piłsudskiego z jakiejkolwiek bądź okazji.
Wybiórczo tomik Leirii może wydawać się podobny do opowiadań Kereta, chociaż przy bliższym poznaniu czuć w nim ten przedziwny rodzaj smutku, ten, który występuje tylko nad słonym Atlantykiem, tam na samym końcu kontynentu. Na pierwszy rzut oka śmieszne, ale w gruncie rzeczy dość ponure i pełne rozczarowania.
Rozczarowanie. O nim właśnie sam autor pisze we wstępie do drugiego wydania, ukazującego się po dwóch latach od Rewolucji Goździków: Autor skakał z radości (…) Teraz, w końcu lipca 1976, autor przestał skakać (…) czuje, że znowu jest w roku 1973 (s. 7).
To nie jest książka o skakaniu z radości.