
Olivia Laing, Miasto zwane samotnością. O Nowym Jorku i artystach osobnych, tłum. Dominika Cieśla-Szymańska, Czarne 2023:
1.
Zarówno Nowy Jork, jak i artyści są tylko pretekstem dla Olivii Laing. Wyczuwam to już po pierwszych rozdziałach, rozpoznaję ten autoterapeutyczny styl. Pisać, żeby poradzić sobie z własną samotnością. Niczym innym nie jest to miejsce tutaj: siedemnaście zapisanych lat.
W swoim eseju Laing studiuje samotność z różnych perspektyw, ale zawsze powraca do refleksji nad sobą s a m ą. Samotność jako nieumiejętność komunikacji, samotność jako odrzucenie, samotność jako dyskryminacja, samotność jako lęk. Andy Warhol, który odgradza się od świata poprzez maszyny, takie jak magnetofon czy kamera, my, którzy pisujemy do siebie z dwóch stron stołu.
Czego chciałam? Co ja tam robiłam całymi godzinami? Czego szukałam? (…) Chciałam klikać w nieskończoność, aż synapsy mi eksplodują (s. 181) – powtarzam za autorką, odkładając wreszcie telefon. Jest już po północy.
2.
Zapisuję sobie: brak czułości jako wyraz troski. Odkąd zrozumiano, w jaki sposób roznoszą się zarazki, najchętniej stosowano model opieki [nad małymi dziećmi] polegający na utrzymaniu higieny przez jak najrzadszy kontakt fizyczny, odsunięcie od siebie łóżek i ograniczenie interakcji z rodzicami (s. 124).
3.
Czytane w tym roku książki tworzą sieć, splatają się pnączami. Dotyk jako ocalenie przed samotnością, dotyk chorego, naznaczonego ciała. Spacerująca osamotniona Greta Garbo (już w drugiej książce). Joan Didion omijająca złe dzielnice, dokąd zapuszczają się bohaterowie Laing.
Czy wybór książek mówi coś o mnie?
4.
Małe walczące dziewczynki na obrazach Henry’ego Dargera.
5.
Brak mapy w książce utrudnia. Łatwo ją sobie wyobrazić: kolorowe punkty zetknięć i ominięć. Osobne samotności. Każda z nich ma przecież swoją topografię. Ulubione trasy, widoki z okna. Podglądanie tych konkretnych sąsiadów. Kartografia samotności jako dziedzina do opracowania.
6.
Przez cały esej u Laing pobrzmiewa tęsknota za transgresją. To jeszcze jeden z objawów samotności. Dobrze ją w tym rozumiem, ja – kolekcjoner obrazów przynoszących ulgę. W opisach Manhattanu przybiera ona postać nostalgii za miastem, którego już nie ma. Gentryfikacja przypomina u Laing potwora, który wszystko niszczy: brud, kina porno, alfonsów z Times Square, zdziczałe nabrzeża oferujące seks w każdej możliwej konfiguracji. Tamten Nowy Jork, na myśl, o którym trochę się wzdrygam, zupełnie inny od tego listopadowego, jest dla autorki wyobrażeniem niepoznanego ideału, coś jak mój Lublin, którego nigdy nie było.
[Muszę znaleźć gdzieś nowojorskie zapiski Białoszewskiego. Jego zachwyt nad kinami porno].
7.
Bardzo w sumie to piękne czytać o samotności i odczuwać, że nie jest się samemu.