
Joan Didion, Błękitne noce, tłum. Jowita Maksymowicz-Hamann, Relacja 2022:
1.
Drobna, za chuda staruszka, która straciła właśnie córkę i męża, i przestała chadzać na śniadanie do Three Guys przy Madison Avenue (adres do zapamiętania na kolejną hipotetyczną podróż) zapisuje:
Wierzyłam, że mogę utrzymać ludzi w pełni obecności, zatrzymać ich przy sobie, przechowując ich pamiątki, ich „rzeczy”, ich totemy (…). Teoretycznie pamiątki te służą do tego, by przywołać tamte chwile. W rzeczywistości służą tylko do tego, by pokazać, jak niewystarczająco doceniałem te chwile, kiedy jeszcze trwały (…).Wspomnienia to rzeczy, których nie chcesz już pamiętać (s. 53; 56; 77).
Koheletowie od iluśtam pokoleń powtarzają zawsze to samo.
2.
Jednak ten nowojorski Kohelet jest inny. To Eklezjastes z Upper East Side: cała narracja o marności i przemijaniu wpleciona jest w opowieść o życiu (i śmierci) bogatych i ustosunkowanych. Tak, opłakujemy z autorka zmarłą tragicznie córkę i kończące się własne życie, ale mamy świadomość, że jest to życie, jakiego nam nie będzie dane poznać. Joan Didion zresztą stara się odeprzeć ten zarzut:
„Przywilej” to osąd. „Przywilej” to opinia. „Przywilej” to oskarżenie (s. 92).
Nie da się jednak nie zauważyć, że Upper East Side to nie Bronx ani nawet socjalne osiedla Manhattanu. Że wielomiesięczne starania o życie na oddziałach intensywnej terapii najlepszych nowojorskich klinik nie są doświadczeniem powszechnym, ba, że przekraczają wyobraźnię wielu mieszkańców Nowego Jorku. Życie Didion to życie wybranych. Willa w Malibu, wakacje na Barbadosie.
Elity są powiązane. Ich możliwości i kontakty są zupełnie inne niż reszty społeczeństwa – zauważa „Krytyka Polityczna” w głośnej ostatnio sprawie pewnej ginekolożki. Czy właśnie nie o tym czytam w „Błekitnych nocach”?
3.
Drobna, za chuda staruszka spaceruje po Manhattanie. Greta Garbo w opowiadaniu Judith Schalansky, Joan Didion w wyznaniu jej samej.