dziennik 5/23

Nathalie du Pasquier, Noc nowojorska nr 2, 1921, źródło: instagram.com

Rzeczy naprawdę ważne

Kiedy tylko R. usiłuje mnie naprowadzić na grząską polską ścieżkę, staję się marynarzem Odysa pośród ryku syren. Nic, odrobina wosku. Nie słyszę więc o państwie zamienionym w folwark małych, sprytnych drani; uniwersytetach zwalczających opozycyjne warcholstwo; bossach policji, która się stała zmechanizowanym ramieniem partii; księdzu, któremu objawił się Duce w Oleśnicy (tak blisko Oławy); nic nie słyszę.

Mówię za to R. o rzeczach naprawdę ważnych. Słyszałeś, że książę Harry odmroził sobie penisa?

Jasność

Barani skok nastąpił nagle w poniedziałkowe popołudnie. Słońce zamiast zapaść się jak zawsze, zawisło nad horyzontem odrobinę dłużej. Sto trzy się spóźniło.

Literatura

Siedemnaście lat to piszę. Powinienem już wydać powieść. Życie w odcinkach znaków ma już pewno więcej niż „Lalka”, choć nie wiem czy aż tyle, co przyszła tetralogia Harolda Sussexa. Żywot prowincjusza z wielkimi oczekiwaniami, co do życia i takimż rozczarowaniem. Było już. Młody Rastignac przyjeżdża do Paryża.

Basen

O szóstej zjawiają się oni: kobiety i mężczyźni o rzeźbionych rękach. Jednym ramieniem podnoszą kulę ziemską z piłki lekarskiej. Skaczą. Ze świstem przecinają powietrze i wodę. Tną jak ostrza fale. Aż te chude drobinki, dzieci z okolicznych szkół w czepkach, chwytają się brzegów, żeby nie porwało.

Nostradamus ze sto szesnaście

Widziałem w życiu już jaśniejsze barwy.

Nic się nie zmieni jesienią, choć ufałem. Zbyt się udomowiliśmy w odwróconym świecie, za szybko opanowaliśmy język na opak.

Na miejsce każdego szaleńca, który przegrał wybory, wyrasta kilku nowych powtarzających monologi o wielkiej ojczyźnie i czuwającym nad nią oku opatrzności.

Całe lata wojny jeszcze: ofensywa, okopy, zdobycie przyczółka, defensywa i od początku. Nieświeża, niemogąca się skończyć, cały czas w tle jak muzyka w hotelowej windzie.

Chwila

W sobotni ranek daję się porwać. Śnieg za oknem kawiarni zamienia bliską Wolę w Manhattan Leitera.

To nie jest o czułości. Wyimek kalendarza, fantazja o niezgorzknieniu.

Eschatologie

1.

Katechetka postanowiła wprowadzić pierwszoklasistów w dwa ognie. Odpowiadam Dziecku, że piekło jest puste. Dziecko drąży paradoksy: dokąd pójdzie Putin?

2.

Prawdziwa rodzina – mówi o ósmej trzydziesci wielebny – była sto pięćdziesiąt lat temu. Teraz ginie.

3.

Geograf w wiejskiej szkole na Wyżynie lał pasem za błędy przy mapie. Wszyscy się uczyli. Był szacunek, wspominają z uznaniem.

4.

W „Niedzieli”: nikt nie słyszał o psychologach i terapeutach. Wystarczyła troska matki i surowy dozór ojca. W rodzinie nikt nie podważał szacunku do ostatecznego słowa taty.

Elegia

Czechowicz na schodach wypisany elegią. Tu Lublin, tu smutek. Tędy się przemykało. W tym błocie śnieżnym, śniegu błotnym, dawno temu. Maryśka ma biały berecik. Kiedyś policzyłem okna dużej chemii. Potem późno na Elesem. Takie bliskie dalekie, to kieszonkowe miasto.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s