dziennik podróżny 12/22

Witkacy. Coś w rodzaju pielgrzymki po grobach i muzeach

1.

Pani na centralnym okazuje się być urzędniczką: czy mamy decyzję, co do kawy.

2.

Pola pobłyskują. Poranek po przymrozku. Czytam twittera: ruskie ku..y ostrzeliwują Kijów.

3.

Są tu prawdziwe wieżowce w zakopiańskim stylu: pięć pięter albo i więcej. Każdy równie brzydki. Ogłoszenia przy drodze oferują zwalczanie łysienia i kolejne kawałki gór do wykrojenia. Owce sprzedaje się na skóry i sery. K..wa, ja pie..olę – mówi w deszczowy poranek ich sprzedawczyni w ludowym stroju. Miasto słynie z widoku, jeśli oswoisz turpizm góralszczyzny nad tobą wyłonią się Tatry, i dwóch diabelskich młynów połyskujących w słońcu. Najładniejsze jest, kiedy wejdziesz na górę a ono zniknie pod chmurami.

4.

Gazda opowiada dowcipy jak pijany wujek na weselu. Wynajmujemy go tutaj dla ogólnej uciechy. W zestawie rekwizytów: kapelusz i ciupaga, tudzież rozcieńczona cytrynowa wódka. Z całej miejscowej kultury pozostaje sprośny stand-up. Wina Tischnera: to on mi wmówił, że to na początku nie było Greków, tylko Górale.

5.

W Zakopanem najpiękniejszy jest cmentarz. Drzewa zasłaniają domy i miasto. Liście zasłaniają groby. Dym zasłania niebo. Nie ma nic innego.

6.

Jak oglądanie menhirów. Coś niewypowiedzianie dawnego, chociaż porosty są jeszcze świeże. Coś, co jest z mitu, którego nie da się już odtworzyć. Coś – w tej krainie plastikowej sztuczności – niesamowicie prawdziwego. Ostatni dzień wystawy Donato Savina.

Funkcjonariusze od kultury przechodzą obok i machają ręką, nic nie zrozumiawszy. Na tym biennale w Wenecji to też nic się nie da znaleźć ciekawego.

7.

Nie ma szacunku – rozmawiają funkcjonariusze – taki był antyreligijny, a przecież wiadomo, że wartości, że Bóg, Boże Ciało, honor i ojczyzna. Jeden usiadł i zamknął oczy, mdli go od bluźnierstwa. Podsłuchując odkrywam, dlaczego figuratywna i dlaczego dosłowna. W prawidłowo ukształtowanym umyśle nie ma miejsca na odstępstwa i degeneracje.

Hasior wyrasta ponad to. Jest artystą nieprowincjonalnym, którego język aktualny jest także dzisiaj (może nawet bardziej dzisiaj). Słusznie więc odczytują funkcjonariusze: Hasior nie nadaje się do promocji. Przecież nasza religia też jest na serio i nie można dostrzegać jej teatralności. Prawdziwy to jest krajobraz ze szczytami z końca dziewiętnastego wieku.

8.

Rozpadają się betonowe rzeźby. Odgryzają je po kawałku porosty. Ta kosmiczna rakieta w krzewach nad rzeką, ta kobieta o nieproporcjonalnym biuście, pod którym pełznie nie z betonu ślimak. – Znałam go – mówi B. – nazywał się, zaraz jak on się nazywał.

Henryk Burzec z betonu.

9.

Nie zdołaliśmy dotrzeć na Witkacego. Wiadomo wrzesień i pół października były do du.y. Postanowiłem więc tutaj urządzić coś w rodzaju pielgrzymki po grobach i muzeach. Ale prześladuje mnie kto inny, nie Witkacy, nie Jadwiga z Unrugów, nie Nena:

Jadwiga Janczewska, lat dwadzieścia dwa, która zabiła siebie w Dolinie Kościeliskiej (1). Przekonuje się, że nie można uciec od niej, opowiadając o nim.

___

(1) „Samobójstwo w Dolinie Kościeliskiej, czyli prasa o śmierci Jadwigi Janczewskiej”, opr. Tomasz Pawlak, Sztuka Edcyji 1/2016, ss. 121-128.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s