
Lucy Caldwell, Intymności, tłum. Aga Zano, Pauza 2022:
W przeciwieństwie do wielu innych próz, które albo zdarzyły się komuś i są doświadczeniem całkowicie unikatowym (patrz: różne sposoby zmarnowania dzieciństwa, choćby w ostatnich bardzo dobrych polskich powieściach), albo też osiągają wysoki stopień hipotetyczności, tom Lucy Caldwell emanuje powszedniością. Z łatwością z własnego życia albo z życia znanych ci osób wygrzebujesz podobne doświadczenia. A jeśli coś jest bliskie, łatwiej ulegasz emocjom.
Właściwie są tu dwa zbiory opowiadań: obok tytułowego „Mnogości”. Te ostatnie opowiadają o wszystkich możliwych nieszczęściach dzieciństwa i nastolęctwa. O zawiedzionych miłościach, przyjaźniach na całe życie, które nie przetrwały próby, o powrotach do domu z wielkiego miasta i powrotach pamięcią do czegoś, co kiedyś było ważne. Trochę jakbym zaglądał do swojego dziennika albo – czego nie wolno – zaglądał do cudzego pamiętnika z różową kłódeczką i naklejką „Nie czytać!” Caldwell opisuje to wszystko bez zbędnej egzaltacji, gier z czytelnikiem, ale za to najzupełniej serio, nie patrząc na swoich bohaterów (a dokładnie – swoje bohaterki) z góry dorosłości.
„Intymności” (drugi tom w tomie) z kolei opowiadają o lęku. Powinienem napisać, że głównym tematem jest macierzyństwo, ale nie do końca o to chodzi. Raczej o ten trudny do wyrażenia drobny, codzienny strach o dziecko. Coś, co się czuje, ale dokładnie nie da się opisać, chyba że się jest Lucy Caldwell albo Knausgardem (w porach roku): zresztą sposób pisania obojga uruchamia u mnie dokładnie te same obszary w mózgu. Przypominam sobie od razu ten paniczny lęk przed dźwiękami wydobywającymi się z aparatu ktg, który podsłuchiwał Dziecko. Czy wszystko w porządku?
Miłość – w jednym z ostatnich zdań książki zapisuje narratorka opowiadania – to trzymać tuż przy sobie i wypuścić na wolność jednocześnie. W to dziwnie piękne lato pochłaniam „Intymności”, dzieląc się ich fragmentami w postaci małych fotografii. Nastawiam muzykę w pracy. Nigdy do tej pory nie słuchałem tej symfonii. „Nieugaszalna”, szósta Carla Nielsena – wzięta z opowiadań melodia na koniec upalnego sierpnia.