
Alfian Sa’at, Szkice malajskie, tłum. Aleksandra Szymczyk, Tajfuny 2022:
Niespodziewane skutki lektur. – Co robisz? – pyta mnie przed północą A., gdy nasze łóżko oświetla jedynie niebieskie światełko mojego smarfona. – Czytam o Malajach na wikipedii – odpowiadam, ale nie jestem pewien, czy mi uwierzyła.
Powiedzieć, że moja wiedza o nich była skromna, to i tak za dużo. Chociaż opatrzone niezłymi przypisami, pierwsze szkice z tomu sprawiały mi trudność w ustaleniu kto jest kim, jaką rolę odgrywają Chińczycy, jak przebiegają granice państw. Malaje to – jak odkryłem dzięki „Szkicom” – coś więcej niż Malezja. Malaje jako (parafrazując hasła z Pobożna) stan umysłu.
„Szkice malajskie” są formami bardzo krótkimi, coś jak notka z bloga albo wpis na fejsbuku. Drobne, ale szczegółowe obserwacje pojedynczych egzemplarzy naszego gatunku. Niektóre są po prostu scenkami z życia, ot takimi jak podpatrzone w warszawskim metrze albo sto osiemdziesiąt, w innych jeden opisany gest wystarczy, żeby się wzruszyć.