
Z Jarosława
W wydanych w 1993 r. „Marginaliach” Jarosław Iwaszkiewicz, jak się okazuje zażarty zwolennik mszy trydenckiej, zapisuje: Wszystkich uderza teraz – dawniej zatarta magią czarodziejskich słów – modlitwa pogrzebowa za pierwszego, który z żałobnego orszaku przeniesie się na tamtą stronę . Zebrani popatrują na siebie jak w obozie skazańców. Na pogrzebie Kowalskiej skazanym był Zawieyski (s. 87).
Szukam w formularzach i brzmi ona następująco: Módlmy się także za wszystkich żyjących, a zwłaszcza za tego spośród nas, którego Bóg najpierw powoła przed swój sąd.
Z notatnika w telefonie
Bo jest takie uczucie, że gdzieś spędzisz razem wieczór w restauracji albo na piwie albo na winie. Uczucie szczęśliwego niepokoju, kiedy oczekujesz na spotkanie z kimś. Uśmiechasz się wtedy na zdjęciach jak nad Odrą we Wrocławiu. A tu tego nie ma.
Z podróży
W popołudniowym mieście drożdżowych kogutów, gdzie parasole żywca zasłoniły świętych Mikołaja i Krzysztofa, i jeszcze farę, i parę galerii, w których sprzedawali pożal się Boże obrazy z kotami i nagimi plecami, gdzie kiedyś płakałem, bo chciałem na basztę a miałem trzy lata i bardzo chciałem, doszło do tragedii spowodowanej niewprawnym dzióbkiem budowniczej.
Stoimy teraz żałobnie pod śladami jaskółczego gniazda, które nie utrzymało ciężaru piskląt.
Z kosmosu
Patrzymy na trzynaście miliardów lat świetlnych, a one – kłamał Nietzsche – wcale na nas nie patrzą. Już dawno minęły i ich nie ma. Zanim my powstaliśmy, zanim my umarliśmy, zanim stworzyliśmy wszystko, co nasze, zimne obojętne światło.
Z przystanku linii 10
To było Boże Ciało i szukaliśmy sklepu, żeby kupić wódki
Z notatnika w telefonie
Ze Świętokrzyskiej przez Ogród Saski nie ma najmniejszego sensu.
Z gabinetów
– Okulary. – Nie ma. – Jak nie ma? W tym wieku? – Nie ma, bo widzi. – W tym wieku nie ma, że widzi. Proszę tutaj. (Sprawdza. Wypisuje.) – Tyle. Dziękuję.
– Niedobrze. Jak pan ocenia siebie? – Dobrze. – Wpiszę panu jeszcze to. Tylko jedna kawa, niech pan pamięta. I lepiej bez wina.
Z wojny
Idą w letni poranek o dziewiątej trzydzieści osiem. A przed jedenastą napotyka ich rakieta i zostawia czerwone róże z krwi. Tak jak kiedyś w Sarajewie w kolejkach po wodę. Na chwilę zaglądamy do komunikatów. Płaczemy albo się oburzamy, ale tylko na chwilę. Oswojone wojny bolą wyłącznie punktowo.