dziennik 62/22

Jurij Pawłow, Poranek. Kaktus zakwitł, 1983, źródło: http://www.facebook.com/sovietvisuals

1.7

U Greka, i u braci, na rogu nie ma. Czym oddychać nie ma. Gorąc na trzydzieści siedem fajerek, czereśnie, jednodniowe ogórki, Dziecko zasypia w tramwaju. A ta burza wieczorem zupełnie nieuchwytna.

*

Stulecie Mirona. Tyle mu zawdzięczam sylab, tutaj, gdzie piszę. I jeszcze topolę, której nie ma tam, gdzie chodzę fotografować zęby, a także sentyment do Siekierek. Poczucie, że mało to wystarczająco dużo.

2.7

To w czym chodzimy nie jest mgłą, ani chmurą. Tak oddycha beton w Lu., w którym wszystkie drzewa musiały umrzeć, abyśmy mogli żyć, w naszych rozpędzonych autach, którymi parkujemy pod wierszem Ryszarda Krynickiego.

3.7

Poszliśmy na mszę dla kosów. Ksiądz coś gadał jak naoliwiony. Migotały skrzydła w bukszpanie.
Dzięki, o Panie, składamy dzięki – letnia melodia, żeby mogły zagwizdać.

4.7

Ulepiony jestem z tęsknoty. Z tęsknoty moja kanapka, która nie smakuje. Kurczak i mango, karmię Mickiewicza, wolałbym mortadelę albo nic. Albo usiąść tutaj obserwować wróble.

*

(Gdzie widzisz siebie za trzydzieści lat? Para staruszków na Sokratesa)
On: No czemu się zatrzymujesz. Idź do przodu.
Ona: Zamknij tego ryja. Idę swoim tempem.

5.7

Pójdziecie do Jezusa, on tam w równoległym, sprzeda wam marynowany imbir – mówi biblijnym tonem kobieta sprzedająca marynowaną rzepę. O, szczęście niepojęte – oddziela nas głośna baba z dwukółkiem wołająca o irgę.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s