(na głosy)
Walentina: Dwa tygodnie temu w sobotę. Czy ja myślałam że u obcych ludzi w innym kraju będę jadła obiad. Z dala od tego wszystkiego co się miało zbierało jak się żyło.
Natasza: Mam siostrę w Moskwie. Rodzoną. Napisałam jej tylko że uciekliśmy. My, dzieci i wnuki. Nic więcej nie chciała wiedzieć.
Walentina: miałam dziesięć minut jak swacha mi napisała, że ostatni autobus. Ubrałam się tak jak byłam, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zdążyliśmy. Tak leci samolot, a tak leci rakieta. Dzieci płaczą.
Natasza: cztery dni cała się trzęsłam. Kofje i cigarety. Kofje i cigarety. Tylko to.
(Rano w kuchni robię naleśniki. Obok Natasza w oknie popija kawą dym)
Natasza: w nocy zbombardowali nam osiedle.