dziennik 9/22

odkąd budzimy się rano i sprawdzamy ruchy czołgów na wschodzie, tak jak kiedyś sprawdzaliśmy komunikaty o zakażeniach i zgonach, pandemia jakby przestała mieć dla nas znaczenie. od powietrza, głodu, ognia i wojny – ksiądz w niedzielę kazał suplikację i zapomniał błogosławieństwa wychodząc. stawiam ptaszki przy powietrzu i wojnie. co następne: ogień? głód?

wiatr. wichura znowu dobija się do drzwi balkonowych. karmnik znalazł spokojną przystań między donicami jabłoni. kiedy wyszedłem z domu w sobotę rano, przed autem przeleciała bożonarodzeniowa choinka. definitywny koniec świąt. nauczyć się imion orkanów i huraganów (postanowienie na nowy miesiąc).

oliwki w sosie cytrynowym smakują nieco portugalią, są bardziej miękkie i soczyste. pani od wołowiny bacznie się przygląda. pani od greka podaje na widelczykach kolejne dania, a więc: oliwki, ser z tymiankiem, kreteński twaróg, nektar i ambrozję. bogowie wydają się uśmiechać, w lekkim huraganowym powiewie, mieszając kawę, gdy pachnie jeszcze mokrym dniem i snem.

że wojna wybuchnie wiedziałem, gdy jeden ekspert oświadczył, że nie wybuchnie. ile można wytrzymać z tlącą się wojną. myślę o sprzedawcach z kerfura i ich ojczyźnie wydanej na pastwę. myślę o kurierach z jedzeniem, które stygnie. myślę o nas: jak łatwo z nieprzepuszczających-ludzi-przez-granicę-obrońców-porządku przemienić się można w umierających-na-bagnach-uciekinierów.

(wszystko zmierza ku katastrofie i upadkowi. jestem zaciekawiony, przygotowany i zadowolony – pisze winston churchill w dziewięćset czternastym)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s