
1.
najgorsze z czym będziemy sobie musieli poradzić, jeśli te rządy kiedyś się skończą, to przywrócenie definicji prawdy i kłamstwa. nigdy dotąd kłamstwo nie było tak podobne do prawdy, tak przymilne, tak hipnotyzujące. niesamowita jest też wobec niego jej bezsilność: nawet znaczenia słów przestały mieć znaczenie. pojęcia w naszym języku nie są już weryfikowalne. musimy na nowo nauczyć się podstaw, nabyć umiejętności odróżniania prawdy i nieprawdy. na nowo zbudować moralność. nie pomoże w tym kościół, który sam stał się narzędziem zakłamywania i mówi odwrotnym językiem, gdzie tak to nie, a nie to tak.
zostaliśmy wynicowani z pojęć podstawowych.
2.
codziennie umiera trzysta osób, ale zaraza spowszedniała, przestała się pojawiać publicznie. teraz rozmawiamy o wojnie, która – jak każda wojna – może stać się dla władzy kolejną szansą. marzenie o wojnie tak obecne wtedy, gdy skazywaliśmy na śmierć ludzi na granicy (a namawiały do tego najtęższe eksperckie głowy rządowych think-tanków), odradza się. wielkie marzenie, szansa, okazja.
język władzy zapisywany w publikowanej korespondencji jest do cna cyniczny, jest czystym destylatem cynizmu. doskonale pokazującym jak kłamstwo i prawda stają się narzędziami bezwzględniej władzy.
3.
wszyscy mali dyktatorzy starają się zaprzeczać temu, kim są. po prostu troszczą się każdego dnia o ojczyznę, bardziej i bardziej, aż z tej troski doprowadzą ją do samobójstwa.
4.
wydaje się jednak, że to już ostatni etap. klasyczna kleptokracja w stylu środkowoafrykańskim: byle udało się naładować pieniędzmi walizki, które w razie czego trafią za granicę. synekury, premie, zyskowne spółki córki, nie ma już żadnych oporów, żeby szabrować prywatny folwark, zwany dawniej polską.
5.
każdy, kto wpycha nas w próżnię: coś pomiędzy europą a azją, bez oporów rzuciłby nas na pożarcie. każdy, kto porównuje wschód i zachód, i stawia między nimi znak równości, oddaje nas wschodowi. każdy, kto marzy o wielkości, a nie potrafi dostrzec się znajdujemy, jest szaleńcem.
każda polityka oddalania nas od zachodu – podważania jego ram prawnych, kwestionowania jego wartości, takich jak praworządność, wypisywania nas z traktatów i konwencji jest polityką zdrady stanu (świadomą albo nieświadomą, nie wiem co gorsze).