Kroniki zarazy jesiennej drugiego roku (5)

Warszawa, listopad 2021 r.; zapiski pierwszej zarazy autorstwa Fukowa powinny być – moim skromnym zdaniem – chronione tak samo jak nieliczne oprawione w pleksi napisy „Sprawdzono. Min nie ma”. Ale przecież nie można pamiętać o zarazie, bo przypomina się od razu rządowe kłamstwa i wybiegi. Zarazy nie było, zarazy nie ma. Są tylko pojedyncze przypadki.

W odpowiedzi na apel z poprzednich kronik. Nasz potwór ma obecnie godne imię: Omikron. Nie takie pospolite jak delta, portugalska kawa albo linie lotnicze albo metro w Brukseli. Trzy sylaby to już konkret, nadaje się do bestiariuszy.

*

Jeśli W. złapał i przyniósł, to my też. Tak sobie dyskutujemy urzędowo. Zaszczepieni i niezaszczepieni. Grupa na łotsapie gotuje się. Czemu W. przychodził? Przychodził, bo mu kazali. Bo wszyscy przychodzimy i łapiemy, nie ma przecież oficjalnie zarazy. Są tylko pojedyncze przypadki. Dokładnie czterysta dziewięćdziesiąt osiem przypadków śmiertelnych. Dzisiaj.

Czekamy na maila albo telefon albo wiadomość na łotsapie od W. Siedzę w kawiarni z maską na ryju i sączę kawę. Może jestem biologiczną bombą. W. nie pisze. Inni piszą, gdzie jest W. Apeluje o spokój dyrekcja i przypomina, że wszyscy możemy się zaszczepić. Ale się wszyscy nie szczepimy, więc sami sobie winniście, a nie zaszczepiony W. Zaszczepieni roznoszą bardziej, opowiadają niezaszczepieni i po cichu planują zemstę.

W. pisze. Jest negatywny. Jesteśmy negatywni. Gratulujemy W. Można wracać do pracy.

*

Obserwujemy naszą bestię, jak się rozwija. Pierwsze badania. Czy bestia jest groźna, czy wreszcie zakończy tę niepewność, co do życia i śmierci. Śni mi się nawet bestia (choć W. to raczej byłby deltoidem). Wszystkie rządy występują i opowiadają, co z nią zrobią. Występuje i nasz, ale boi się nieszczepionych, więc nie zrobi nic albo prawie nic. Mamy tylko pojedyncze przypadki. Dokładnie pięćset siedemdziesiąt przypadków śmiertelnych. Dzisiaj.

*

Tylko delikatnie, bo jest covid i ludzie umierają, czyli nie na wesoło – jedno zdanie z korespondencji między funkcjonariuszami rządu, które streszcza ich stosunek do ofiar zarazy.

*

W rozlanym pierwszym śniegu jadę pustym przegubowcem na trzecią dawkę. Nie ma tu nic z wiosennego romantyzmu: kwitnących sadów na Gocławiu albo dzikiej szarży na Wschód. Autobusy mają ogony – myślę sobie. Pani w aptece jest niemiła, zawsze była, bo byłem tu kiedyś i obiecałem sobie, że więcej nie przyjdę. Za parawanem dają zastrzyki ledwo sprawdzą dowód. Nie umiera się jak kiedyś w przeciągu piętnastu minut, wystarczy pięć.

Niezaszczepiona E. sprawdza następnego ranka, czy jeszcze żyję.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s