
Przepraszam – rzekł gość na Jana Pawła – czy mógłby pan mi kupić – konfidencjonalnym szeptem – gaz do zapalniczek?
Poproszę – mówię śpiącej pani w okienku – gaz do zapalniczek.
Jak podpali to wszystko, to będę współsprawcą, a nie okażę skruchy.
Ostatni koperek – mówi najstarszy z braci – przyjdzie mróz i po nim. Za tydzień nie będzie. Nie mogę się powstrzymać wobec rzeczy ostatecznych.
Moja żona – opowiada Dziecko – nie jest najlepsza. Pożycza kredki i oddaje niezatemperowane. Sama mnie wybrała, trochę jej nie lubię.
Przestaje być symetryczny – piszę M. – nasz wiek. Względem osi pionowej to jest osi czasu. Jeszcze jeden dzień.
Będę scałowywał twoje słodkie łzy – opowiada nie szeptem do telefonu pan w autobusie. – Jak krew słodkie – dodaje.
Kiedy ogrzewanie przestało działać, A. zadzwoniła do administratora. Przybiegł w sobotę popołudniu, musiałem się ukrywać. Wstyd, że nie umiem kręcić tymi wszystkimi kurkami. Zjadłem tylko obiad – mówił – i przybiegłem do pani.
Pierwszy śnieg rano. Chwilowe ożywienie, przerwa w ponurym krajobrazie listopada. Lazania ma trzy warstwy, żeby ogrzać tę jesień. Przez trzy dni ją jemy.