
11.
Widok składa się z morza po horyzont, siatki pomarańczowych kwadratów mistrza Cerdy i tortu świętej Rodziny o lukrowanych wieżach. To o ten widok, konieczne z pół metra porcelanowej ławki, toczą się kłótnie i wszczynają wielojęzyczne bójki. Pan strażnik uspokaja i mówi, że jest pandemia. Pandemia w Parku Güell. Tłum napiera, zdejmując maski i strojąc miny.
12.
Pan z pomarańczowymi butlami dzwonił: gaz, gaz, na ulicach gaz. Tutaj miasto było prowincjonalnie przytulne. Dzieci biegły na popołudniowe lekcje, wstąpiliśmy do małej restauracyjki, usiedliśmy pod wąsem Salvadora Dali. Spokój platanów, godzina śródziemnomorska. Jak inaczej.
13.
Byliście tu w niedzielę i nie udało się wejść, mówi kasjerka, która nas poznaje we wtorek. Dziecko wcale się nie uśmiecha, Dziecku wcale się nie uśmiecha podglądać postępy kubizmu. Wycieczka szkolna podziwia dachy Paryża z okresu niebieskiego.
14.
Infantka, podglądałem jej duże szczenięce oczy w albumie o siedmiu wiekach malarstwa europejskiego, kiedy byłem mały, młodszy niż Dziecko i nie było w planach muzeów z drugiej strony kontynentu. Musiała mi wystarczyć ona. Ach, dziecięca niewinność infantek, które stają się potem złymi cesarzowymi.
Cesarzowa zapewne namówiła męża do wygnania Żydów z Wiednia, uznając że ponoszą winę za śmierć jej dzieci. Podczas uroczystości Bożego Ciała w 1670 roku, cesarz nakazał zburzenie wiedeńskiej synagogi i wzniesienie na jej miejscu nowego kościoła – opowiada dalszy ciąg bajki wikipedia.
Rozmontowując Velazqueza, Picasso dobrze wie, co robi. To nie żaden żart. Trzeba pozbyć się pamięci o niewinnych infantkach, pierwszych miłości, zapamiętanych obrazów, aby móc dalej, tu i teraz, żyć.
15.
Z metra wysiada się prosto na oiom. Kierowcy karetek palą skręty. Zwiedzanie tamtędy, obok covid-testów. W salach pozbawionych łóżek oglądamy kolorowe kwiaty, ostatni widok nieuleczalnie chorych. Mozaiki przesiąknięte są piękną agonią. A tunel z porcelany już dawno nie prowadzi do śmierci.
Sie heisst – die Sehnsucht! Kennt ihr sie? W jednej z opustoszałych sal pieśń Schuberta. Dziecko popada w zachwyt.
16.
Jeanneke Pis: jasna figurka w jednym z kwartałów Eixample. Nie szukaj jej w żadnym przewodniku, w rejestrze zabytków, w katalogu rzeźby. Przywidok zupełnie przypadkowy, złudzenie, gra z wyobraźnią.
17.
(Przypowieść). Mistrz Antoni powziął zamiar sięgnąć nieba. Osiemnaście wierzchołków wież wspinało się w górę, na siedemnastej wielka choinkowa gwiazda, która wciąż leży na placu budowy. Kolumny jak palmowe pnie miały przebijać chmury i miał się wreszcie ukazać: twarzą w twarz. Tak marzył mistrz Antoni, przejechał go tramwaj. Łacina umilkła, wspólny język. Rozproszyli się turyści po nawach.
Z nakłutych obłoków popołudniowy deszcz.
18.
Jakim sposobem recytowałem „Do Marka Aurelego” w listopadowy wieczór w palmowym ogrodzie baru Central? Młody szampan smakował soczyście. Zbliżał się koniec kolejnego roku, znów byliśmy starsi, ani trochę nie mądrzejsi.
Flotylla ośmiorniczek płynęła po morzu oliwnym. Za plecami w księgarni zgasło właśnie światło. Wszyscy poeci ruszyli na miasto. Tej nocy baśnie opowiadała Szecherezada w barze Central.
19.
Sztorm zastał nas w kawiarni na morskiej promenadzie. Fale co chwila sięgały kawy. Maleńkie kropelki soli zapuszczały się do espresso. Jeden tylko mężczyzna wędrował po plaży, coś zbierał w piachu, a potem zniknął w morzu niezauważony.
20.
Jak on się nazywa, ten co ma o czwartej przyjechać po nas? – dopytuje A. Aplikacja do zamawiania nocnych taksówek, które wiozą cię koło nocnych cmentarzy na nocne lotniska podpowiada Serdar, Serdariu, Serdarić, to znaczy – sprawdzam – osmański generał. Może być tureckim paszą, ćmiącym fajkę bośniackim spiskowcem, rumuńskim sprzedawcą rachatłukum. Taxi, w którym wschód styka się z zachodem (o tym, może zauważyliście, ta śródziemnomorska podróż).
21.
Wiedzieliśmy, że należy iść właśnie tutaj, bo pachniało croissantami. Pilot w kolejce przede mną zamawiał kawę: miał senny wyraz oczu i walizkę z podpisem moich linii lotniczych. Była mocna: cały lot – turbulencje.