
1.
Drugi dzień po piętnaście tysięcy przypadków. Żadnych nowych obostrzeń. Udawanie, że nic złego się nie dzieje. Występuje ów człowiek, kłamiący od początku zarazy, i opowiada banialuki o braku zależności między ograniczeniami dla niezaszczepionych a liczbą zachorowań.
2.
Codziennie wyczekuję komunikatu z librusa o kwarantannie. Połowa ludzi w pracy już go dostała. Zaraza krąży po szkołach, po cichu zamyka klasy. Kolejny kłamca opowiada, że nie ma potrzeby przejścia na naukę zdalną.
3.
Pisze R. uważnie śledzący słupki zachorowań i mapy z kolorową Polską: jeszcze długo się jej nie pozbędziemy. Załącza amerykański artykuł o jeleniach podatnych na wirusa i mogących przenosić go na ludzi. Zaraza świętego Huberta – odpisuję pogodzony.
4.
Nie mogę się uwolnić od pojmowania zarazy metaforycznie. Zakażenie trawi cały organizm, wyniszczając państwo i społeczeństwo, równocześnie pogrążając nas wszystkich w jakimś monstrualnym kłamstwie. Świetna analiza Majmurka w „Krytyce Politycznej”, w której nazywa ową zarazę-metaforę cywilizacją śmierci.