
Z dedykacją
Rzadko kupuję książki z powodu okładki, ale Musil z Adelą Herms uwiódł mnie i oczarował. Jest coś magnetycznego w spojrzeniu szwagierki malarza, tego o drżących palcach, coś niesamowicie erotycznego, choć akurat ten portret aktem nie jest.
Siedzieliśmy w Krakowie w hotelowym lobby nad wielkim albumem sztuki XX wieku i objawiał się Schiele, i znowu pomyślałem, jak bardzo pasuje do kolejnej jesieni, do tego miejsca i czasu, sobotniego wieczoru naprzeciw Galerii Krakowskiej w dawno upadłym Cesarstwie.
Co w Pani pozostało z owej małej dziewczynki, która nie mogła wiedzieć, iż stanie się Panią, i z pewnością jest tym faktem nieco rozczarowana (s. 111) – pyta Musil w tytułowym opowiadaniu. A to pytanie jest najlepszym podpisem pod portretem Adeli. Protestem przeciwko dorastaniu i dorosłości, w gruncie rzeczy przeciw temu czasowi.
Zbiór Musila nie jest ani zbiorem opowiadań (jak twierdzi okładka), ani zbiorem esejów (jak napisano we wstępie). W większości zawarte w nim teksty to króciusieńkie reportaże, scenki rodzajowe, które stylem nie różnią się od tych, które czytaliśmy w pierwszym opasłym tomie reportaży „100/XX”. Czyta się tak szybko, że po lekturze pozostaje jedynie – znowu – spojrzenie Adeli Herms.
Wyjmuję książkę z torby i nie przerzucając stron, wpatruję się okładkę.
(tłum. Magdalena Chrobak)