Dziennik. Poeci i inne stworzenia

Festiwal

Za stary, żeby być młodym poetą. Za młody, żeby być starym. Na tym polega ów wiek średni, kryzysowy, że wypadasz z każdej kategorii i okazuje się, że ani tu, ani tam nic.

Wyobraźcie teraz sobie cały autokar poetów i innych literatów jak rusza spod pałacu kultury i es osiem mknie do miasta, gdzie z huty szkła został jedynie sklep firmowy pełen towaru (co za szkło tam sprzedają, skoro na miejscu hutniczych hal górskie hale?) W autokarze tylko dwoje pisze: jeden na stoliku coś zapisuje długopisem, druga – uruchomiła laptopa zanim dojechaliśmy do burger kinga po drodze i zanim zjadłem swoją domową pizzę.

Możesz siedzieć miejsce obok twórcy najlepszej metafory (i siedzisz, i nie mówisz nic, bo myślałeś, że poeci i tym podobne stworzenia są – jak ty – introwertykami, a oni – wprost przeciwnie). Z tym, że poeci są hermetyczni i bardzo wrażliwi na punkcie swoich słów. Więc kiedy zapowiadają, że dużo rozczarowań, w duchu się śmieje: nazywajcie mnie mistrzem rozczarowań (wiem pisałem już o tym, ale spodobało mi się, tak jak niektórym poetom niezwykle podoba się Elon Musk, więc tego roku dużo piszą o nim, to modne). Od lat ćwiczę się w dystansie do swoich słów, ba do siebie samego.

Poeci – nie wiesz o nich wiele, wolałeś prozę, a teraz na sekretnym konwentyklu pijesz czeskie piwo, odkrywając nowe języki, którymi mówią. O jednym (tym z którym spędziłeś podróż) napiszesz, że genialny, roześlesz wszystkim. Ale tylko o jednym. Innego czczonego uznasz za narkotyczny bełkot.

Ale będzie ci tu dobrze: to, że ktoś o 23.10 opowiada o Paulu Celanie i czego uczył nas w pandemii – uważasz za piękne.

Z tego co mówią poeci powstaje czysta poezja (ekstrakt)

Rosiczka ci powie: jak nie będzie chciała jeść, to znaczy, że jest chora.
Nie miałem bodźców, bo siedziałem w domu.
Nie interesuje mnie ocalenie.
Nie widzę już różnicy między człowiekiem a krzesłem.

Oddaję głos Dziecku

To było wtedy, kiedy tata postanowił zostać literatem.
Zniknął z domu w środku pewnego tygodnia.
Opowiadał potem o burzy, która nie pozwalała mu
zasnąć od trzeciej do szóstej
i o tym, że poeci dużo palą.
Wlazł na wysoką górę i nie wiedział jak zejść. Było ślisko,
marzył o parówkach.
Wrócił zmieniony i starał się zachowywać jamby i trochę trocheje,
wolał na dobranoc czytać wiersze niż prozę.

Wtedy właśnie pół czerwca deszczu spadło na osiedle,
niebo zżółkło a chmury udawały mamuty.

Nie wiem czy przypadkiem nie ma to związku
z tym, co pisał mój tata.

Oddaję głos A

Nie trafia do mnie poezja

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s