
Biała magia
Dzień wcześniej esemesem przyszła do mnie modlitwa. Ba, co ja mówię, modlitwa. Moje etnograficzne serduszko rozradowało się od razu, bo owa modlitwa miała archaiczną strukturę zaklęcia. Była zaklęciem, tak jak owa religia nie była żadnym chrześcijaństwem, ale czystą białą magią. Czytałem o takich zaklęciach w książkach, a tu masz – przychodzi do mnie: najpierw się przeżegnaj [1], potem użyj formuły prośby o odczynienie do pośrednika (złam) [2], na koniec potwierdź (zanurzając się we Krwi Chrystusa przez Niepokalane Serce Maryi).
Dom nad Wisłą
Na Żoliborzu Egzaltowanym z racji zarazy rodzice stoją na zewnątrz. Dotychczas stałem tylko ja i moja książka. Teraz nie, kawałki rozmów ciągle wpadają mi do lewego albo prawego ucha, tak, że opowiadanie posuwa się bardzo powoli. Oni są inni, ci z Egzaltowanego, opowiadam tu raz albo drugi jakieś anegdotki. Ta dzisiejsza była najlepsza chyba, o pani co służbowo pojechała do Gdańska, w zeszłym tygodniu to było, i zobaczyła piękny blok nad Wisłą (Motławą – podpowiada mój wewnętrzny krytyk). No i wczoraj kupowała w nim mieszkanie właśnie. Mniej więcej tak jak ja kupuję książki, ale ci z Egzaltowanego zamiast czytać, zarabiają.
Już
Pod domem pogrzebowym naprzeciwko zbiera się rodzina w czerni.
Żona właśnie wymusza szczepienie na mężu. Sama go zapisała. Ona już wyszła. Lekarz wyszedł zapalić.
Pod dom pogrzebowy naprzeciwko zajechał czarny mercedes.
Mąż nadal nie chce podpisać ankiety. Opowiada o skutkach ubocznych.
Pod domem pogrzebowym naprzeciwko już nikogo nie ma. Są w środku.
Mąż się poddał. Jest w środku. Wyszedł oburzony przymusem. Nawet nie czeka piętnastu minut. Żona za nim.
Z domu pogrzebowego naprzeciwko pierwsi wychodzą, opowiadając zapewne, że wygląda jakby spał, spała.
Lekarz wyszedł zapalić.
Sobotni poranek na Mirowie
Smutek warzyw: być może to jedyne tropiki, do których uda się dopłynąć w tym roku. Właściwie co broni, aby tęsknotę opisywać przy użyciu ogórków małosolnych i greckiego sera (strajk marynarzy widać dawno się skończył). Proza, żadnej poezji. Poproszę pięć żółtych smagliczek.
Przypisy:
[1] I trzy razy trzeba było się za nim przeżegnać (Zamawianie wścieklizny, źródło: http://teatrnn.pl/leksykon/artykuly/etnografia-lubelszczyzny-magia-i-folklor-magiczny-na-lubelszczyznie).
[2] Prośby o ułatwienie porodu – wyrażone imperatywnymi formami czasowników (otwórz/ отопри, przelewaj/ проливай, dawaj/ давай), źródło: Joanna Rybarczyk-Dyjewska, Język jako narzędzie magii na przykładzie zaklęć rosyjskich, źródło: https://ruj.uj.edu.pl/xmlui/bitstream/handle/item/13655/rybarczyk-dyjewska_jezyk_jako_narzedzie_magii_2013.pdf (s. 24)