
I
Któregoś wieczoru po dwudziestej drugiej, ale starego czasu, za oknem rozległo się maszynowe bzyczenie. Gość idzie z kosiarką. Nie ma jeszcze trawy, oprócz tej zeszłorocznej, ale on nic sobie z tego nie robi. Idzie i kosi. Potem odzywa się pies, mały i szczekliwy. Dużo ostatnio w naszym bloku nowych psów. Wszystkie są małe i niemądre a jeden jeździ na wózku (jego pani pomaga mu sikać).
II
Zdjęcie – pamiętam w szczegółach – przedstawiało różową klamkę zdobioną wyrzeźbionymi nagimi dziewczętami. Dokładny obrys ciał, piękniejsza nawet od sikorek Karla Ensa. Byłem przekonany, gdy je robiłem, że pasuje do moich notatek z marca. Dokładniejsza kwerenda w zdjęciach na telefonie wykazała, że nie istnieje. Przyśniła mi się tylko. Sen o nagiej klamce – piękny, przyznajcie, tytuł.
III
Sroki przychodzą na okno sprawdzić, czy to dobre miejsce na gniazdo. Niedobre.
IV
Życie składa się z malutkich zawodów i takichże niepowodzeń. Nie możesz się zawieść jedynie na tych, od których niczego nie oczekujesz. Powtarzam toposy jak z cudzych listów i dzienników. Za dużo czytam Jarosława.
V
Seria wieczornych spacerów do fosy fortu. Jej woda pachnie rozkładem. Zapach zostaje na naszych włosach, butach i maseczkach. Kant spacerujący po Królewcu zawsze tą samą trasą.
VI
Śpiew nieznajomych ptaków. Wieczorem pojechaliśmy do deszczowego lasu pod linię kolejową. Kiedyś jeździli tam sąsiedzi. Czujnie śledzą nasze ruchy wojskowe strażnice. Pachnie tak samo jak w forcie (może to jakaś przypadłość dawnych garnizonów? może to rozkład państwa?)
VII
Harcerze pod białym budynkiem sprzedawali grochówkę. Wybierałem się do nich, bo spacer był długi i miałem ochotę na coś ciepłego. Dziecko i A. nie chcieli, kończyli właśnie czekoladę z marcepanem. Zawahałem się dopiero, gdy popatrzyłem przez płot. Przy garnku kłębiło się może dziesięcioro harcerzy w różnym wieku. Nie mieli masek to jedno, ale przypomniałem sobie również, że boję się tylu ludzi na raz. Zawróciłem.
VIII
Odwiążcie oślę.