Dziennik. Zgubiona niedziela

Kto z was (…) nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu i nie szuka jednej, zaginionej?
(Łk 15,4)

Wymieniam niedziele, które już minęły, omijając kolejkę po kopytka. M. stwierdza, że jakoś ich za mało. Jednej wyraźnie brak, tej, co minęła czy tej, co nadchodzi?

Wszyscy chorujemy na czas jednostajny prostoliniowy.

W obliczu liczby czterdzieści jeden, która jest gorsza od czterdzieści. Kolejne miesiące przypominają wielką plechę, która rozrasta się nieumiarkowanie, powtarzając co tydzień ten sam kalendarz. Przypominam sobie z Kerenyi’ego dychotomię między niezniszczalną zoe a pożądliwym tu i teraz bios. Plecha nie jest ani jednym ani drugim: jest stanem, nie prawdziwym jakimkolwiek życiem. Rzadkie momenty, kiedy prześwituje spod niej jedno albo drugie: palenie kawy bez masek w sobotni poranek, słońce w lesie nad rzeką. Plecha jest życiem nieprawdziwym. Bez zachwytu, to jest bez opętania (patrz „Upiór”).

Odliczanie kolejnych dni zarazy w zeszłym roku pomagała nam się odróżniać, nie zapadać w plechę.

Czterdziesty czwarty dzień w tamtym roku. Ciągle napotykam upamiętnienia zostawione przez Fukowa, najlepszego kronikarza tamtejszej wiosennej fali. Który to mógł być? Koniec kwietnia?

Oczekuję dystansu na ulicy. Wcale nie chodzi o zarazę. Dręczą mnie obcy ludzie, kiedy widzę ich za blisko, kiedy wsiadają do autobusów albo jadą za szybko po Egzaltowanym. Nasze czasy okazały się rajem dla mizantropów (tylko śnią się ci, na których nam zależy).

Okolice Dworca Wileńskiego przemieniały się w Piccadilly Circus – trzy lata temu byliśmy w Londynie – a następnie w Via Giulia i ścieżkę prowadzącą na Awentyn.

Wystawa rzeźby w „Zachęcie”. Chyba największą jej zaletą było zetknięcie sztuki naiwnej ze sztuką „akademicką”, które – w moich oczach – wypadło na korzyść tej pierwszej. Drobna postać kobieca, drewniana rzeźba, od której nie mogę się oderwać, przywodzi na myśl od razu Kirchnera. Sala poświęcona ciału, stanowczo najlepsza, niestety zapchana do granic – sama w sobie mogłaby być tematem wystawy. Z tej „Zachęty” to tylko jeszcze większa tęsknota za obcymi muzeami, za tym wszystkim, co chowa się gdzieś za odkażającymi kurtynami.

Miałem napisać o potężnym wiertle, o paru innych rzeczach też, ale im mniej notuję o Polsce, tym lepiej.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s