
Nieprzypadkowo krak wron nad głową
w jednym ręku trzymam mięso, w drugim – album Bruegla.
(refren Dziecka): Kiribati się raduje pod niebiosa wyśpiewuje!
Na przemian czytam Tove Jansson i „Narodziny czyśćca”: „Dolina Muminków w listopadzie” opowiada o pustym domu, o pustych domach, w których już nikogo nie ma. O domach naszych umarłych. Pozostały rzeczy. Każdy z tych, którzy przychodzą do Doliny co innego pamięta, inaczej przeżywa żałobę. Paszczak rzuca się w wir bezsensownej pracy, Mimbla udaje, że nic się nie stało, Filifionka ulega fobiom. Odchodzą, bo się uporali. Pozostaje Toft, jedyny, który potrafi sobie wyobrazić powrót tamtych, ich zmartwychwstanie.
(refren Dziecka): Bremerhaven się raduje pod niebiosa wyśpiewuje!
Siedemnaści stopni. Melodia w drzewach inna od tej zimowej, żywsza. Którejś wiosny całkiem o tobie zapomni – podśpiewują sikorki. (Dorośnie. Dorośnij).
Nieprzypadkowo krak wron nad głową.
Dopada mnie wiosna na Żoliborzu Egzaltowanym. Korek, bo ktoś pakuje do bagażnika kije golfowe.