
A. powiedziała, że końcowe opowiadania są smutniejsze. Postanowiłem więc, że będę czytać Kereta od końca, wtedy na końcu będą weselsze. W sumie w hebrajskim oryginale czyta się od końca. Tyle, że wówczas – tłumaczę sam sobie – kolejność jest inna. Końcowe opowiadania nadal są smutniejsze.
Od smutniejszych. Te wcześniejsze, kiedy po raz pierwszy zachwyciliśmy się Keretem, to był pełen surrealizm, te obecne są jakby poważniejsze w tonie. Ale w sumie, my dwoje czytelników po dwudziestej (czyli kiedy komórki leżą grzecznie odłożone) też spoważnieliśmy. I mamy Dziecko. Podobnie jak Keret (ten tom dziecięcy, który nam się trafił akurat wtedy jak Dziecko, Boże, to było objawienie!)
Moja żona wchodzi do pokoju i pyta:
– Piszesz?
Chce o coś zapytać. O coś innego. Widzę to po jej twarzy. Ale zarazem nie chce przeszkadzać. Nie chce przeszkadzać, ale już przeszkodziła. Mówię, że tak, ale że to nieważne (s. 172).
Piszę: w „Usterce na skraju galaktyki” podoba mi się wszystko, w która stronę bym nie czytał. Właśnie jak to zapisuję, odkrywam, że czytając od końca, ominąłem jedno krótkie opowiadanie, i ono teraz – odkryte niespodziewanie – też mi się bardzo podoba. Dodaję do tego, co napisałem powyżej. Ale jakbym miał wybierać to najbardziej podoba mi się to o niebie. Nazywa się „Drabina” i dzieje się po śmierci Boga. Wyobraźcie sobie, że mimo tego, niebo działa dalej. Procedury są przestrzegane, tudzież obowiązki. (Jak w naszej religii, nad Wisłą – dopowiadam sobie, bo ostatnio wszystko kojarzy mi się z Polską i miewam koszmary). Oprócz Boga, nie ma też w niebie zapachu a za zapachem się tęskni. Zapach jest tylko na ziemi. Zapach czegokolwiek. Ostatnie zdanie z „Drabiny”.
Skoro już eksperymentuję z czytaniem od końca, pomyślałem, że od końca można zaczynać też poszczególne opowiadania. Same puenty – w ten sposób Keret robi się na dodatek tajemniczy – wybieram kilka z nich, zapisuję. Teraz przyglądam się im i próbuję znaleźć jakiś klucz. Musi być jakiś klucz, żeby nauczyć się pisać tak jak Keret:
Zawsze kiedy podawałem jej jointa i nasze ręce się stykały, jej palce były zimne.
Mówiłam ci, że w końcu będziemy razem.
Można też kochać bez zrozumienia.
Nie udało mu się usłyszeć po drugiej stronie linii nic poza sygnałem długim, ciągłym.
(tłum. Agnieszka Maciejowska)