
letnie, przeletnie było popołudnie –
jasno na piasku, pięć par stóp, truskawkowy kompot
– coś z marzeń sennych, coś z Iwaszkiewicza
niepostrzeżenie zatrzepotał motyl wycięty z witraża,
uganialiśmy się za żółtym balonikiem, który uciekł w wierzbinę,
brodziliśmy po kostki w ciepłej rzece wypatrując
ścieżek mew. Jeśli kiedyś przyjrzysz się starym fotografiom,
dostrzeżesz ten króciutki moment, mgnienie, szczęście.
(13 czerwca 2020)

2 Comments