
Sobota 51
Pod halą żebracy zdjęli maseczki – czy to kres czy początek zarazy? – zastanawiam się.
Znaki, których nie umiem odczytać: biegną dwa trójnogie psy.
Sąsiedzi po prawej na dole zamontowali na balkonie huśtawkę: przewidują jednak dłuższy pobyt.
Niedziela 52
Kiedy się już bardzo potłukł i zamilkł, okazało się, że jesteś tylko częścią telefonu, niczym więcej. Pobierz aplikację mediocrelife ze sklepu plej.
Małe zwycięstwa nad codziennością: ułożyłem dinozaura z trzystu kawałków (sarkazm, nie ironia).
Poniedziałek 53
W poniedziałek tydzień nie zdążył się jeszcze zmarnować. Jeszcze ma ochotę zrobić rano kawę, czekać, pisać, znowu czekać. Jeszcze wzywa swoich patronów: Jepa Gambardellę, Jarosława, Edwarda.
Doniesienia medialne, podskórne, o atakach na personel medyczny, niszczenie samochodów, odezwy w internecie (nie życzę sobie ich obecności – wpis z sąsiedniego osiedla): Polska jako największe drzewo (Bożena Keff: zestaw z drzewkiem).
Małość jako wartość promowana. Małość ludzi, którzy teraz robią kariery. Małość kraju, sprowadzonego w pięć lat do poziomu karaibskiej republiczki. Małość przedstawiana jako wielkość. Odwrócenie języka. O chorobie też mówimy w odwróconym języku:
jak wszystko wokół stała się komunikatem władzy.