
Środa (prawdopodobnie) 6
Jaki dziś dzień – spytała A. Nie pamiętałem.
Dziecko zasępiło się. Pan dozorca biało-czerwoną wstęgą zamykał plac zabaw.
Pierwszy tydzień zawsze jest wykwintny. Risotto z indykiem, domowy krupnik na kurczęcych sercach. Dopiero w tygodniach kolejnych do menu dołącza słód z opustoszałego browaru, a potem mieszkańcy miejscowego zoo.
Turkusowa woda kanałów Wenecji. Pochopnie zapisałem sobie – w muzeum geologicznym dwa tygodnie temu – kiedy odkrywasz, że bez ludzi było nawet fajniej.
Czwartek 7
Powoli tracimy cierpliwość. Dobrze, że wiosna dzisiaj trochę spowolniła (jaki to miesiąc, że wiosna, zacząłem się zastanawiać).
Może rzeczywiście zaraza, w czasie zarazy to zbyt górnolotne. Może rzeczywiście lepiej po prostu powietrze.
Powietrze nie zna granic. Wszelkie próby rozbudowywania wokół niego narodowego egoizmu są absurdalne. Jeśli do czegoś nas wzywa, to do większej solidarności nie ze sobą, ale ze wszystkimi. (Nie wierzę oczywiście, że coś się odmieni pod jego wpływem, że wszyscy ludzie będą braćmi, nie, zamordystyczni autokraci umocnią się jedynie, nie musząc nawet wzbudzać nowych lęków).
Powinniśmy kochać współskazanych z nami ludzi i działać bez nadziei, ale i bez rozpaczy na rzecz ulżenia ich cierpieniom. Życie to hospicjum, nie żaden szpital (
Biskup, ten co ogłaszał tęczową zarazę, gdy nadeszła prawdziwa, zaszył się w swoim pałacu (jest w grupie ryzyka). Okazuje się, w czasie próby, nie ma o czym mówić.
Nocne tramwaje Oranu: na zdjęciu sznur wojskowych ciężarówek wypełnionych trumnami sunie przez nocne Bergamo (literatura przestaje być literaturą, lepiej, żeby pozostała).