Sobota (dalszy ciąg)
Nadchodziła co jakiś czas, nadciągała z nagła a oni pozostawali bezbronni. Rozalia, Roch, Najświętsza Panienka, trochę jak gra w ruletkę, kto pomoże. Któreś miasto z Południa, nie pamiętam czy nie Palermo, wyrzuciło nawet starego patrona jak nie pomógł. Procesje – jedyna rzecz, jaką mogli zrobić. Potem dopiero jest czas lekarzy i ich poświęcenia (religia schodzi niechętnie na plan dalszy).
Nigdy nie było jeszcze takiego pisania. Dekameron teraz powstałby na mesendżerach. Wysyłamy sobie całe obrazkowe powieści. Blisko, będąc daleko.
Tej zimy Bergamo stało się Oranem. Kto lub co wybiera miasta na zatracenie? Myślę o funikularze i o diabelskim młynie, i o kawie przy katedrze, o salonie opasek do włosów, pizzy na grubym cieście i słodkościach z polenty. Nie mają teraz w Bergamo, gdzie przechowywać ciał zadżumionych.
Sny czasów zarazy są zupełnie inne. Trochę jak podróżne, gdy ludzie i miejsca mieszają się ze sobą. Sen o piciu kawy z poetą w jednym z moich ulubionych miast.
A przecież wciąż czekamy na najgorsze.
Niedziela 3
Dzwonię do babci. Obejrzała już trzy msze.
Trzech młodzieńców w kapturach wpada na podwórze. Witają się łokciami.
Chrystus nie roznosi zarazków ani wirusów. Chrystus rozdaje Świętą czystość i Życie, przywraca zdrowie – pisze pan Dzięga, biskup, dziecię średniowiecza (Rozalia, Roch, Najświętsza Panienka).
Aby przełamać narastające ennui sekluzji, wybraliśmy się do lasu. Zamierzaliśmy obcować z nieskażoną naturą puszczy na Nizinie. Nie tylko my. Przez las maszerowali żwawo w grupach pustelnicy żywo dyskutując o epidemii.
Dziękuję za ten piękny i wzruszający tekst 🙂
PolubieniePolubienie
🙂 Dziękuję
PolubieniePolubienie