
(Walentina Awdiszewa, Pietrozawodsk, b.d., źródło: https://www.facebook.com/artussr/)
Wylądowaliśmy w Moskwie. Musiało się to zdarzyć na początku listopada. W każdym razie w zeszłą sobotę siedzieliśmy w zadymionym holu hotelu „Pekin”. Wprawdzie mamy o ponad dwadzieścia lat mniej od bohaterów, ale wszystko inne pasuje do tej jesieni. Zupełnie zadziwiające jest to czytanie i odnajdywanie stanu, w którym się znalazło.
Ciekawość, którą mimo upływu czasu ciągle odczuwała, wydawała jej się po prostu natręctwem. Czemu miałaby służyć, skoro wspomnienia rozsypują się w pył? (s. 33)
A przecież zauważa – czytany obok – Jünger, melancholia w listopadzie jest czymś nieodzownym. Nikogo nie obchodzi, że jest ci przykro. Nasze dialogi, nawet te niewypowiedziane, nasze pustki, nasze archipelagi (poziom oceanu wciąż się podnosi), wszystko wyrwane z tej nowelki. Także to ostatnie pytanie, nad którym głowię się od dobrych paru tygodni.
– Dlaczego poczułeś się staro?
