(Jarosław Iwaszkiewicz, TVP/PAP/Zygmunt Januszewski, źródło: polskieradio.pl)
28 stycznia:
Jest w monumentalnej biografii autorstwa Radosława Romaniuka wielu Jarosławów. Ten, który w środku wojny stara się budować własną arkę na Stawisku. Ten, który pisze wiersz o świeczkach na trotuarze po węgierskim październiku 1956 roku. Ten, który w chwilach trudnych wsiada w samolot i ucieka do Rzymu. Ten, który – protestując – wychodzi z sali z innymi pisarzami, a następnie pisze wiernopoddańczy list. Ten, który pragnie miłości i lepi się do kierowców, asystentów, sekretarzy, ogrodników. Jarosław-pomnik i Jarosław-człowiek.
Ale najbardziej brakuje mi w tej biografii jednej głównej myśli, tezy postawionej o Iwaszkiewiczu, jakakolwiek by nie była, wokół której uporządkować można by ten ogromny materiał. Autor wybiera układ chronologiczny, co jakiś czas zakłócając go rozdziałem przekrojowym. Portret, który powstaje, wciąż rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. (Czytam „Inne życie” jako czytelnik listów i dzienników, wierszy i opowiadań. Mam osobistego Jarosława, zapewne różnego od rzeczywistej postaci, pisuję o nim czasem na blogu, ale zastanawiam się, co – po tej biografii – z życia Iwaszkiewicza zapamięta ktoś, kto o nim nigdy nie słyszał. Proszę się nie dziwić: nie ma go w lekturze szkolnej).
Praca musiała być tytaniczna. Romaniuk sięga do listów z archiwum Stawiska, analizuje krok po kroku prozę i poezję. Stworzyć syntezę z tego mnóstwa – to już jest sztuka. Nie ma jednak w bibliografii wielu dokumentów z Archiwum Akt Nowych ani z Ipeenu – tak jakby prywatny Jarosław wymagał innych źródeł od tego publicznego. Czy go obserwowali? Co pisali o nim w gmachu KC? Czy oportunizm miał uzasadnienie?
(tom 1: tutaj)