Wbrew pozorom tego nie napisał Terlikowski ani Ziemkiewicz w kontekście imigracji i papieża Franciszka:
Ewangelia uczy przebaczenia win. Gdybyśmy chcieli wyciągnąć z tych przesłanek konsekwencje natury praktycznej, wrogowie Kościoła i Wiary dokonaliby dzieła zniszczenia. W tej chwili nie może być miejsca na żaden liberalizm (…) Próbuje wygrywać hasło „miłuj bliźniego” w tym celu, aby uśpić naszą czujność w obliczu nieprzyjaciół Kościoła (s. 62).
A to nie jest fragment z przemówienia sejmowego marszałka seniora:
Przyjęcie zasady prymatu dobra narodu i etyki przed prawem pociąga za sobą upadek przyjętego dziś powszechnie w opinii prawniczej fałszywego ideału praworządności (s. 70).
Z kolei tego zdania nie wygłosił żaden członek rządu z okazji tysiącpięćdziesięciolecia chrztu:
Polacy są narodem jednolicie i głęboko katolickim (s. 97).
Ani też w homilii na Wielkanoc nie padły u żadnego biskupa te słowa:
Rozdział Kościoła od Państwa, jaki spotykamy we Francji (…) wychowuje pogan (s. 105).
Kawałki wycięte z bardzo starych czasopism, lata trzydzieste ubiegłego wieku. Zamiast imigrantów występują podstępni Żydzi, problem trzeba rozwiązać: przymusowa deportacja, a jak nie będą chcieli – to się zobaczy. Oczywiście, totalizm ONR, o którym pisze Lipski to zupełnie coś innego niż demontaż państwa prawa, który proponowany jest dzisiaj. Warto jednak zwrócić uwagę, że pewne struktury mentalne nie zmieniają się przez lata. Ten sam irracjonalny lęk przed obcymi, ta sama megalomania. Wystarczy odpowiednich politycznych macherów, aby je obudzić, aby wrzygały się w nasze życie. O politykę jestem dość spokojny, bardziej boję się, że u tych niedorosłych omamionych hasłami, tych z mieczykami na rękawach, że u nich za słowami pójdą kamienie.