
(Josif Brodski, 6 kwietnia 1990 r. (c) Lamont Poetry Program, źródło: http://anagnoste.blogspot.com; Miało się tu znaleźć zdjęcie Brodskiego z jego żoną Marią, ale kiedy napotkałem ten portret z rzeźbą, od razu pomyślałem o opowiadaniu Jansson, w którym bohaterem jest artysta zakochujący się w wyrzeźbionych pośladkach. Niezbadane są mapy skojarzeń. Oprócz bliskości Helsinek i Leningradu, słowem kluczem i w tamtym tekście, i tu, w „Pochwale nudy” jest marmur. Nie mówiąc już o Wenecji, w której rozgrywa się tamto opowiadanie, i w której Brodski znajdował odpoczynek, również ten wieczny.)
1.
Jeśli miałbym znaleźć w tym tomie jakiś refren, choć przecież to tom esejów a nie poezji, to byłoby to zdanie zaczerpnięte z Roberta Frosta: Najlepsze wyjście zawsze wiedzie na wskroś. Podoba mi się ono zapewne dlatego, że zawsze ląduję pośrodku we wszystkich ankietach. Pośrodku to – myślę – jest nieco na wskroś, w krainie Pomiędzy.
2.
W dość idiotyczny sposób Irena Grudzińska-Gross we wstępie i na okładce usiłuje przekonać czytelników, że Brodski był arogantem. Czy jest skala, którą mierzy się arogancję poetów i pisarzy? Czy nie osiągaliśmy na niej całkiem przyzwoitych wyników? Czy po latach przetrwa arogancja – jak stara się wmówić wydawca – czy też zachwyt, a może jak chce autor – wiecznie trwa jedynie miara wiersza? (Bardzo niebezpieczne rewiry: ostatnio pewien bibliotekarz z Wa. napisał piękną miarą łacińską odę o zabójstwie, a potem zabił).
3.
Czasami napotykam w książkach zdania, które są dla mnie odkryciem na miarę odkrycia Ameryki albo zdobycia Kilimandżaro, takie jak to: starożytność dla nas istnieje, a my dla niej nie. To znaczy: nie przypuszczali, bawiąc dzieci, chodząc do burdeli, pijąc wino i wypoczywając w łaźniach, że będą przedmiotem archeologii (a czym my będziemy?), to znaczy: są równie nieuchwytni jak postaci literackie (może historia nie istnieje, jest tylko literatura?)
4.
Brodski zarzuca Havlovi, że naiwnie wierzy w ludzką dobroć, upierając się, że tylko okoliczności zewnętrzne narzucają ludziom zło. Demaskuje przy tym piękne zdania Havla i posądza go o okłamywanie siebie i czytelników. Powinienem bronić Havla i jeszcze rok, dwa lata temu, pewnie bym to robił, niestety ostatnio pesymizm, co do ludzkiej natury, bierze górę nawet u mnie.
5.
Z kolei w innym eseju to Brodski wydaje się tak cudownie naiwny w swojej wierze w nadrzędność i trwałość estetyki. Może – w gruncie rzeczy – porzucenie jednego naiwnego przekonania automatycznie wpycha w drugie, bo inaczej pozostaje budząca lęk próżnia: jeśli nie dobro, to chociaż piękno.
Gdyby mieli przetrwać najsilniejsi, na placu boju pozostałby jedynie Arnold Schwarzenegger; gdyby mieli przetrwać najsłabsi, co jest propozycją bardziej kuszącą etycznie, musielibyśmy się zadowolić Woody Allenem. Proszę mi wierzyć albo nie, celem ewolucji jest piękno zdolne przetrwać wszystko inne, będące źródłem prawdy (s. 182).