Nie mogę zasnąć na pomarańczowej kanapie w salonie. Patrzy na mnie zdziwiony amarylis. Cierpię na hajmory, napisałby Witkacy. Nie, nie przejęła mnie dzisiejsza Beata-debata. Cała zgryzota to ten wywiad z właścicielem ulubionych kawiarni (tutaj).
Okazało się bowiem, że mnie, skomplikowaną psychologicznie osobowość, ów człowiek rozgryzł i rozrysował. Opisuje teraz dokładnie jak ja, autor bloga, zachowuję się zwabiony codzienną kawą, miłymi słówkami tego, co był do sierpnia a potem zniknął albo tym, co mówi P. Rozpracowali mnie z łatwością, ale ja im pokażę:
Pójdę jutro rano do nich i zamówię coś nowego, czego się nie spodziewają. A może jednak nie. Może wezmę średnią latte i croissanta jak zwykle, zgodnie ze schematem?
(19.01.2016, przelotny śnieg koło drugiej)