(Zapisuję we wtorek, niby na poniedziałek, a rzecz zdarzyła się w niedzielę)
Trochę się boję tego tłumu w ikei. Jak gwałtownie rzuca się na klopsiki, jak rozwrzeszczany pędzi po niedobrą kawę. Nie patrząc, nie widząc. Najchętniej uciekłbym do sypialni albo ukrył przed nim w szafie pax. Ostatecznie uciekniemy do ogrodowej altanki w dziale magazyn, udając, że jesteśmy tylko manekinami.
Dosyć dziwne, bo godziny przed komputerem spędzam na marzeniach o nieprzebranym tłumie czytelników. Ale jak się bardziej zastanowię, to tu także okazuje się, że wystarczają mi w zupełności małe dawki.
(Dopisane: Tłum to nie jest temat na dziennik. Władza tłumu. Triumfalny uśmiech. Zły gust. 53% Polaków ufających Andrzejowi Lepperowi. Wszyscy w lidlu rzucają się na trampki. Tłum wynosi na piedestał i tłum krzyżuje. Polacy, nic się nie stało. Wychodzi wtedy z autora bloga skryty elitarysta, który wierzy w kryształowe pojęcia a nie ludzką masę. Odrębna Rzeka Heraklitaryba.)
(29.06.2015)
