Enna
Enna jest wycięta z Wyspy i położona na górze ponad. Nie tak znowu wysokiej, bo w końcu Enna to nie Etna. Niemniej z każdej strony ma owce i przepaść, także widoki. To odosobnienie czyni z Enny wyjątek. Jest Enna miasteczkiem czarownie prowincjonalnym i potrzebuje opowieści. Pisał o niej Cyceron, a właściwie mógłby Czechowicz.
Opowieść pierwsza

Korek był, bo tutaj wszyscy samochodami, każdy według własnego widzimisię. Wjechać na górę to już coś, a co dopiero mijać, skręcać, parkować (wiemy coś o tym, bo w innych miastach mijaliśmy, skręcaliśmy i parkowaliśmy). Akurat jeden chciał skręcić i zrobił się korek. Pomiędzy samochodami uwijał się kioskarz z tabakerii (tabaccheria) i grał na skrzypcach. Grał na przekór temu, że nikt go nie słyszał w hałasie samochodów. Dobrze, że nie potrzebowaliśmy papierosów, boby nam nie sprzedał.
Opowieść druga
Na placu Megla jest pizzeria, w której pizze noszą tytuły dzieł sztuki, choć dziełami sztuki nie są. Zamówiliśmy „Krzyk” Muncha i nuże podglądać miasto. Kościół przy placu – jak się zapewne spodziewacie – był kościołem czyśćcowym (Anime Sante), dzieci bawiły się wokół fontanny kolorowymi hula-hop jak z odpustu.
Opowieść trzecia
Koło jedenastej wieczorem zachciało nam się pić. Wybiegliśmy z pokoju po wodę, nie wiedząc w prawo czy w lewo. Warzywniak zobaczyliśmy naprzeciw. Kupiliśmy wodę. Sprzedawca wyjął nóż. Wykroił kawałek arbuza i podał na czubku, najpierw A., potem mnie.
Opowieść czwarta
Śluby w Ennie są w środę. W każdym mieście Wyspy są innego dnia, tu w środę. Było po ślubie w San Cataldo, zwijali dywan i zbierali białe klatki, tutejszy małżeński symbol. Na ławce siedziały trzy kobiety w weselnych, jaskrawych strojach. Wyglądały jak niezaproszone wróżki. Patrzyły to w swoje buty na koturnach, to w chodnik. Spotkaliśmy je później, widać mąż odnalazł daleko zaparkowany samochód. Jechały szczęśliwe i pokazywały gościom, których wyprzedzały, figę.
Opowieść piąta

Sprzedawca serów miał ogromne dłonie, brudny fartuch i jowialny uśmiech. Palcami próbował giętkość sera, wydłubywał ziarenka pieprzu, odkrajał pachnące kawałki i podawał je nam na ostrzu noża. Tą swoją wielką dłonią pokazywał góry, skąd przybył on i jego sery. Kiedy jesteśmy głodni chodzeniem po wąskich uliczkach Enny, sięgamy po te kawałki.
Opowieść szósta
O snach nie musiałbym wcale pisać w Ennie, ale jest w niej tak onirycznie, że chyba opowiem tutaj. Otóż prowadzę w snach długie rozmowy we włoskim krajobrazie z przyjaciółmi, z którymi rozmawiam za mało. Pijemy wino na tarasie z widokiem na Wyspę i opowiadamy sobie o rzeczach, o których nigdy nie zdołaliśmy na serio porozmawiać.

1 Comment