Dziennik uroczysty i pochwalny

Szedł z kawą pośród zielonych ludzików. Zielone ludziki podpierały znaki, zielone ludziki oglądały witrynę kiosku, zielone ludziki filowały na Mickiewicza. Całe Krakowskie składało się z zielonych ludzików i wpatrzonych w kosmos wozów transmisyjnych.

Żeby chociaż pół Obamy, chociaż ćwierć, choć jedną szesnastą. Przepychał się z długopisem pod pałacem, wychylał, wyglądał, okiem rzucał, zerkał, nie zobaczył.

Nadlatywały helikoptery. Chroń mnie Obamo w cieniu twych łopat! Osłaniaj mnie swym potężnym śmigłem!

Kult cargo kultem cargo, ale piechotą potem trzeba iść, bo swoją cudowną amerykańską ręką zatrzymał On autobusy. Ale i tak jestem mu wdzięczny, że czuwa nad stacją centralną. Z wysokości spogląda na mróweczki w przejściach podziemnych.

Wyjdę na balkon i zobaczę go na horyzoncie.

1 Comment

Dodaj komentarz