Wczoraj rozmawiałem z C., głaszcząc kota o spiczastych uszkach. Zawsze kiedy rozmawiam z C. wyobrażam sobie bohaterów Żeromskiego, budujących szklane domy. I już chodzę po tych modernistycznych osiedlach, autorstwa wizjonerów ufających szczerze, że, wbrew pozorom, człowiek jest dobry.
Na wysokim c C. recytuje Broniewskiego.
C. nie nadaje się do polityki, chociaż większego państwowca nie poznałem w życiu. Wciąż łowi swoje chimery, wciąż wierzy w ludzkość. Pięknie tak, głaszcząc kota, próbować wierzyć w ideały. Udowadnia C., że warto. Potem wychodzę na ulicę, rozglądam się chwilkę i znów nabieram wątpliwości.