„Mulat w pegeerze” zadziwia archaicznością. Trudno sobie wyobrazić, że trzydzieści lat temu ludzie mogli tak myśleć. Chyba jedynie stosunek do nagości pozostaje podobnym tabu jak wtedy. Cała reszta: odmienność rasowa, odmienność seksualna, przemoc w rodzinie stały się tematami obecnymi w dyskursie publicznym. Prawdziwa rewolucja musiała zajść niepostrzeżenie w kraju nad Wisłą.
Ale nie tylko to uderza. W narracji reportaży czuć ton misjonarski. Oto dziennikarz (dziennikarka) z miasta, inteligent, przedstawia egzemplarze fauny ludzkiej z zapadłych wsi albo społecznego marginesu. Opisuje tak jak Linneusz opisywał swoje roślinki. Ten protekcjonalny ton jest irytujący.
(Prawdziwa historia Polaków rozgrywa się właśnie tam, gdzieś pomiędzy Janem Sercem a porucznikiem Borewiczem).