w dalszym ciągu
Koncert R.U.T.A. w Lu. był (a jakże!) rewolucyjny. Z jednej strony kontekst historyczny: chłopski lament na złego pana, wójta i plebana. Pieśń mocno zaangażowana i mocno lewicowa. Z tekstów wyziera niesprawiedliwość skryta w legendach o polskim złotym wieku (jedna z tez głosi, że „Jest taki piękny, słoneczny dzień” to dalszy ciąg zemsty klasy poniżanych).
Właśnie: szafować szubienicami jest łatwo. Publika przyklaśnie. Ale czy tędy? Podpalać. Wieszać. Blisko lewicowym obrońcom ciemiężonych do prawicowego Rymkiewicza. Ten zapał rewolucyjny łatwo przeradza się w upokarzanie tych, co upokarzali. Jakub Szela stoi na czele Czerwonych Khmerów i czerwonogwardzistów z „Prowadzących umarłych”. Niebezpieczny jest śpiew R.U.T.A. potraktowany jako zawołanie.
Dlatego wolę skupiać się na muzyce. Te aranżacje są odkryciem. Ostry głos i doskonale zgrane smyczki. Muzyka prosta a jednak porywająca. Dźwięki folkloru i ostrość punk rocka. A teraz smyczki – prawdziwe piekło.