Obserwuję go z okna: deszcz, mróz, plus trzydzieści. On zawsze. Dźwiga zakład kosmetyczny. Maszeruje zgodnie ze wskazówkami zegara. Syzyf i Atlas w jednym ciele, taki bez Itaki. Twarz nie ma znaczenia.
(Zapisałem to w czerwcu ubiegłego roku. Potem zniknął.
Gdy powrócił, może zupełnie nie ten sam, cały wpis wydał się pretensjonalny. Czytanie siebie sprzyja niepisaniu.)