Zakochałem się w Colinie Firthie. Wyznanie to w słusznie minionych czasach zaliczyłoby mnie do grona sodomitów, ale teraz, gdy niejakie Jej Perfekcyjność na łamach „Stołecznej” postuluje ubikacje nijakie obok męskich i żeńskich, nie robi to żadnego wrażenia. Uściślijmy: zakochałem się w Jerzym VI granym przez Colina Firtha.
Ten film to spotkanie dwóch życiowych nieudaczników: jednego, który nigdy nie zostanie aktorem, choć chce bardzo i drugiego, który, choć nie chce, zostanie królem.
Naprawdę wzrusza, gdy płacze, że nie chce być królem.
(4,5/4,5)*
*Oceny bonusowe: H.: 4,0; R.: 4,5.