O ile „Barbarzyńca w ogrodzie” był niezwykle udaną próbą transformacji zachwytu w tekst, o tyle w zapisach „Labiryntu nad morzem” wyczuwa się, że Grecja jest nie tylko wspomnieniem podróży, ale i przedmiotem studiów autora.
Herbert stawia fundamentalne pytanie o istotę podróży, o to, co czujesz stojąc przed Akropolem.
(W kwietniowy, ciepły wieczór wyłoniła się nagle zza platanów nad Tybrem: oświetlona kopuła u świętego Piotra. Widok wdrukowany. Ten moment, gdy rzeczywistość i nierzeczywistość splatają się. Ona z podręczników i telewizji, więc, czy ja rzeczywiście tutaj?)