Mojej wiary będzie bronił biedny chory pan. W końcu – na katolickiej witrynie – katolicki ksiądz pisze: Jestem obywatelem kraju, który przestał być państwem demokratycznym i państwem prawa (…) żyję w kraju totalitarnym.
Moją wiarę biedny chory pan obroni. Pani naprzeciw w metrze z wypiekami czyta: Wzywam Adama Michnika. Krew jego na was i na wasze syny. Bo to już w Łodzi, nie Popiełuszko, teraz nowy Chrystus (ofiara zastępcza za biednego chorego pana).
Moja wiara teraz ma się związać z biednym chorym panem. On będzie Przedmurze. Przed nienawiścią obroni, od złego ustrzeże, on mój stróż anioł. Wiedzie mnie na pastwiska biało-czerwone, gdy rząd Tuska szykuje drugą Rwandę*.
Moja wiara ma zamieszkać w schorowanej wyobraźni. W odwróconym świecie, gdzie białe jest czarne a czarne jest białe. Biedny chory pan w kraju biednych chorych Polaków: gdzie rozum śpi, budzą się upiory.
*Oprócz nadużywania (za przyzwoleniem episkopatu) dyskursu religijnego, biedny chory pan i jego wyznawcy nadużywają w opisie zabójstwa w Łodzi terminologii prawnomiędzynardowej. Charakteryzowano je jako zbrodnię przeciwko ludzkości (Zbigniew Z.), terroryzm (Witold W.) a ostatnio jako ludobójstwo. Czasem mam wrażenie, oby mylne, że to myślenie życzeniowe.